Słyszycie to? Cisza, spokój, brak krzyków dzieci czy mężona i tylko ten kojący szum wody... w zmywarce. Tak właśnie, korzystając z okazji, że zostałam na kilka chwil sama w domu, postanowiłam rozliczyć się z minionym rokiem przy miarowym akompaniamencie dużego AGD. A że ten rok w zasadzie był dość spokojny, to akurat taka linia melodyczna idealnie się wkomponowuje.
1. Kilka słów o współpracy
Początek roku przyniósł współpracę z firmą TRW Sport i możliwość przetestowania rozwiązania Twist od firmy Fidlockbike. Jak się okazuje koszyki do bidonów są już passe, a uchwyty magnetyczne sprawdzają się bardzo dobrze, zarówno na szosie, jak i w terenie. Do tego moim skromnym zdaniem wyglądają dużo bardziej estetycznie i jak się z czasem okazało ułatwiają montaż roweru na bagażniku rowerowym. Oczywiście odsyłam was do mojej subiektywnej recenzji tego rozwiązania tutaj - Link.
Kolejny projekt, w którym miałam ogromną przyjemność wziąć udział, to kilkudniowy wypad do chorwackiej Istrii, na który zaprosiła mnie firma Travel Advance przy współpracy z Chorwacką Wspólnotą Turystyczną. Podczas wyjazdu było mi dane odwiedzić tamtejsze szlaki rowerowe, popróbować lokalnych przysmaków i nawiązać nowe znajomości m. in. z Jackiem Ciszakiem, znanym wam zapewne z portalu skionline.pl. W efekcie po powrocie z wojaży powstały trzy teksty, w których opisałam swoje wrażenia. Tutaj znajdziecie część pierwszą, a pozostałe są podlinkowane na jej końcu - Link. A że podczas pobytu w Istrii zakochałam się w tym miejscu do tego stopnia, że byłam gotowa wyznać miłość choćby roztoczom, to gorąco polecam wam obrać ten kierunek w najbliższym sezonie.
2. Podróże małe i duże
Zanim jednak udałam się do Chorwacji, to wcześniej zabalowałam trochę w miejscu, które również jest bliskie memu sercu. Oczywiście mowa o Teneryfie, na której po raz kolejny udało mi się pokręcić po wulkanicznych szutrach podczas zjazdu z Teide. Tym razem miałam również okazję zasmakować asfaltowych podjazdów, a swoją relację z tego wyjazdu opisałam tutaj - Link. Pewnym jest, że nie powiedziałam jeszcze ostatniego kolarskiego słowa na tej wyspie. Szczerze marzy mi się by skręcić jakąś większą ekipę i przekląć siarczyście chociażby w drodze do wąwozu Masca. Ktoś się pisze?
Z kolei wakacje przyniosły kolejną dawkę kolarskich wrażeń tym razem w wyadniu familijnym. Wraz z naszymi dwoma gwiazdami zrobiliśmy w sierpniu 3 piękne rowerowe trasy odwiedzając przy tym 3 kraje. Słowenia, Austria i Węgry, bo o nich mowa, oferują rodzinom bardzo przyjemne szlaki rowerowe, zarówno pod kątem przewyższeń (znikomych), jak i widoków (wybornych). A że do sezonu urlopowego jeszcze trochę czasu, to podrzucam odrobinę inspiracji i lektury na długie zimowe wieczory -> Link
A żeby nie było, że cudze chwalicie, to polecam wam też wycieczkę szlakiem rowerowym Kanału Elbląskiego, ze szczególnym uwzględnieniem pochylni i jeżdżących po nich statków. Od razu uprzedzam, że z płynnością jazdy na tym szlaku jest podobnie, jak z płynnością finansową przy obecnej inflacji - trudno ją utrzymać. Wszystko dlatego, że nie sposób nie zatrzymać się przy każdej z pochylni i nie cyknąć co najmniej kilku zdjęć. A jak już do reszty stracicie cierpliwość do takiej przerywanej jazdy (jak wiadomo taka jazda jest zdecydowanie niewskazana) to zawsze możecie przesiąść się na statek i zwiedzić pochylnie z innej perspektywy. Po więcej szczegółów na temat tego szlaku odsyłam was tutaj - Link.
3. Nowa świecka tradycja
Cytując klasyka, w roku 2022 narodziła się nowa świecka tradycja, a właściwie dwie. To znaczy daleko im jeszcze do tradycji, ale wierzę, że tak właśnie będzie. Po pierwsze chodzi o coroczne wykręcanie serducha po Puszczy Kampinoskiej z okazji finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Pętla wynosząca nieco ponad 30 km w rekreacyjnym tempie jest do zrobienia dla każdego, a z roku na rok przybywa chętnych do dołączenia do naszej inicjatywy. Relacja z ostatniej przejażdzki tutaj - Link. A ja już teraz zapraszam was do wspólnego wykręcania III serducha dla WOŚP w Puszczy Kampinoskiej. Zaklepcie sobie sobotę przed finałem.
Po drugie śmiem twierdzić, że udział w campie rowerowym z Ministrą Kolarstwa również zaczyna nosić znamiona tradycji. 2 campy już za nami, do tego klepnięte już miejsce w tegorocznej edycji. Wprawdzie podjazd pod Łapszankę i pod Bukowinę zawsze dostarcza mi jedynie nowych siwych włosów, a moje nogi zwykle w tych miejscach przestają kręcić, nie konsultując tego faktu ze mną, to jakiś diabeł, a właściwie diablica, a właściwie cały ich tuzin nadal ciągnie mnie do tego piekiełka. O kim mowa i skąd w nich taka moc przyciągania, dowiecie się tutaj - Link.
Podsumowanie
No i z grubego to by chyba było na tyle. Rok 2022 zamykam z radością i uśmiechem na twarzy, ale żeby nie było, nie trzaskam za nim drzwiami, bo był naprawdę przyzwoity. A już teraz wyglądam zza winkla i patrzę, co tam niesie dla mnie nowy, 2023 rok. Póki co dobrze mu z oczu patrzy, a czy okaże się swój to się jeszcze przekonamy. Najważniejsze, że nie robiłam żadnych planów, by nie było zbędnych rozczarowań. Szczególnie że moje noworoczne postanowienia i tak już szlag trafił bo czekolada, która wzięła mnie siłą i wpakowała mi się do japy wbrew mojej woli, znokautowała mnie już w pierwszej z dwunastu rund tego roku. Oby kolejne miesiące okazały się dla mnie zwycięskie. 😉