Menu Zamknij

Pomysł na rowerowe wakacje familijne

Trzy dni, trzy trasy i trzy kraje to idealne podsumowanie naszych rowerowych wojaży podczas zeszłorocznego urlopu. A że sezon letni nadciąga, to postanowiłam podzielić się z Wami pomysłem na całkiem udane wakacje familijne z bogatymi akcentami w siodle. Zatem jeśli nie poczyniliście jeszcze żadnych planów, to a nóż trochę was zainspiruję i pójdziecie, tfuu, pojedziecie w nasze ślady.

Warunki brzegowe

Dobra, na początek kilka słów o ogólnym planie naszego urlopu w zeszłym roku. Z nieznanego mi do tej pory powodu czailiśmy się, niczym wąż w pomidorach, żeby poczynić jakiekolwiek plany na lato. W efekcie zostaliśmy trochę z ręką w nocniku, czyli praktycznie bez wyboru jakiegoś fajnego noclegu w rozsądnej cenie. A że szalejąca inflacja jeńców nie brała, to tym razem na urlop postanowiliśmy udać się autem, oczywiście zabierając rowerki. Chociaż tyle dobrego ze zmiany środka transportu. Ostatecznie, podobnie jak Chuck Norris, dotarliśmy do końca internetu i zaklepaliśmy dwie miejscówki na nasz dwutygodniowy urlop. Pierwszy tydzień postanowiliśmy spędzić na Słowenii w Domacija Firbas w Ivanjski Vrh, z kolei na drugi tydzień zatrzymaliśmy się w MF Villa Nuvola nad Balatonem na Węgrzech. Obie miejscówki okazały się bardzo trafione i były dobrymi bazami wypadowymi do przejażdżek rowerowych po lokalnych traskach.

Wycieczka nr 1 - Słowenia

Na pierwszy ogień poszło zwiedzanie szlaków rowerowych poprowadzonych wzdłuż rzeki Dravy. Cały szlak wiedzie przez Włochy, Austrię, Słowenię i Chorwację i liczy łącznie 710 km. Wszystkie najważniejsze informacje o szlaku znajdziecie tutaj - Link. My oczywiście zdecydowaliśmy się pokonać jedynie fragment trasy. Po analizie dystansów i przewyższeń postanowiliśmy pokonać odcinek z Maribor do Ptuj liczący nieco ponad 30 km. Auto zostawiliśmy na lokalnym parkingu właśnie w Ptuj. Ale żeby nie było za łatwo, technologia tutaj jeszcze nieco niedomaga. Parkometr tylko w wydaniu słoweńskim, przyjmujący jedynie monety nie pomagał. Bankomatu też próżno było szukać. A że pociąg z Ptuj do Maribor nie planował na nas czekać, to mimo szczerych chęci postanowiliśmy przyjąć strategię na "Ja nie panimaju!" i udać się na dworzec bez uiszczenia opłaty parkingowej. Po chwili siedzieliśmy już wygodnie w pociągu, zmierzając do naszego punktu startu w Mariborze. Taka przyjemność będzie was kosztować ok. 50-60 zł za 4 osobową rodzinę z rowerami. Wprawdzie nie udało nam się trafić do przedziału dostosowanego do przewozu naszych jednośladów, ale konduktor na szczęście przymknął oko.

S2023E007 Asset 02
S2023E007 Asset 03
S2023E007 Asset 05
Słowenia - 23 sierpnia 2022

W końcu po około 40 min mogliśmy rozpocząć naszą drogę powrotną do Ptuj. Najpierw musieliśmy jednak pokonać kilka kilometrów przez centrum miasta by dotrzeć do szlaku nad brzegiem Dravy. Doświadczenie mało przyjemne, biorąc pod uwagę ruch uliczny i brak ścieżek rowerowych, ale na szczęście zajęło nam to niewiele ponad 10 minut. Niedługo trzeba było czekać, by pierwsze widoki przywołały nas do porządku i zażyczyły sobie sesję. W efekcie już po przejechaniu kilku kilometrów zrobiliśmy przystanek na selfiaczki na moście nad kanałem Zlatolicje.

A potem to już to, co tygryski lubią najbardziej, czyli przyjemne szutry i mało uczęszczane drogi asfaltowe, które wręcz zapraszają do rodzinnych przejażdżek. Do tego wszechobecna cisza i spokój. Momentami miałam wrażenie, że tutaj świat się już kończy. Podobne wrażenie miał chyba też mój telefon, bo ani śniło mu się pokazać choćby jedną kreskę internetu, więc o storiskach na Insta mogłam zapomnieć, ale może to i dobrze. Na pewno dobrze natomiast oznaczony był szlak i bynajmniej nie musieliśmy właśnie posiłkować się żadną elektroniką, by podążać zgodnie z wyznaczoną trasą. Mijane po drodze czerwone tabliczki na bieżąco informowały nas, ile kilometrów dzieli nas od kolejnej miejscowości. W połowie drogi w okolicy miejscowości Miklawz zrobiliśmy sobie przystanek, by chwilę odpocząć i wyciągnąć nogi, oczywiście tylko tymczasowo w jednym z punktów postojowych.

Po naładowaniu baterii batonami dalsza część trasy przeleciała nam już jak obiad przez jelita i zanim się obejrzeliśmy, jechaliśmy już ostatnim odcinkiem trasy wzdłuż Dravy z widokiem na piękną panoramę Ptuj. Dziewczyny zostawiły serce na trasie pokonując tego dnia zaplanowane 30 km i w efekcie pozostało już tylko położyć się krzyżem na ścieżce rowerowej. Ale zapewniamy, nikt podczas tej przejażdżki nie ucierpiał i w komplecie wróciliśmy do naszego apartamentu. Zrzut do pokonanej przez nas traski znajdziecie tutaj - Link.

S2023E007 Asset 04
S2023E007 Asset 06
S2023E007 Asset 07
Słowenia - 23 sierpnia 2022

Wycieczka nr 2 - Słowenia i Austria

Rozochoceni jakże udaną przejażdżką wzdłuż Dravy postanowiliśmy iść za ciosem i pozwiedzać kolejne szlaki rowerowe, które ma do zaoferowania Słowenia, a przy okazji wpaść na gościnne występy do Austrii. Tym razem postanowiliśmy przejechać się tzw. Amazon of Europe Bike Trail, czyli szlakiem wzdłuż rzeki Mura, która stanowi naturalną granicę pomiędzy wspomnianymi już Słowenią i Austrią. Jako punkt startowy obraliśmy sobie małą knajpkę o jakże pięknie brzmiącej nazwie Bicikl w okolicach miejscowości Apace. Tutaj spokojnie będziecie mogli zostawić auto i jeśli oczywiście macie życzenie, rozpocząć przejażdżkę od odpoczynku w urokliwych okolicznościach przyrody. My jednak postanowiliśmy sobie na przyjemność zasłużyć ciężką pracą na dwóch kółkach i po krótkiej rozgrzewce w postaci ściągania rowerów z bagażnika, ruszyliśmy w stronę miasta Mureck.

Niestety szlak nad samą rzeką okazał się zbyt wymagający dla naszej najmłodszej latorośli. Szuter pokryty ogromną ilością liści i gałęzi mocno dawał się jej we znaki i w końcu Olga skapitulowała, przekazując w nieco bardziej wysublimowanych słowach wiadomość treści: "Pierniczę, nie jadę!" ;). Chcąc uratować dzień i nasz plan postanowiliśmy odjechać nieco od rzeki i pokonać resztę trasy do Mureck lokalnymi drogami asfaltowymi. Olga, podobnie zresztą jak i my, odetchnęła z ulgą, a jak się okazało, zmodyfikowana trasa też miała swe uroki. Po pierwsze zrobiliśmy sobie postój na lody w restauracji Ribiski Dom, a po drugie zrobiliśmy krótką sesję zdjęciową w pobliskim sadzie jabłkowym.

S2023E007 Asset 09
S2023E007 Asset 14
S2023E007 Asset 15
Słowenia i Austria - 25 sierpnia 2022

W końcu dotarliśmy do Vratji Vrh i obecnym tu mostem przeprawiliśmy się na stronę austriacką, by rozpocząć naszą drogę powrotną do punktu startu. Okazało się, że przekroczenie granicy na rowerze to dla dzieciaków wielka sprawa i nie obyło się bez pamiątkowego zdjęcia na granicy. Co by nie mówić to jednak niemiecki "Ordnung" to niemiecki, a właściwie austriacki "Ordnung". Właściwie cały szlak, który pokonaliśmy z powrotem do auta to ścieżka rowerowa, rzadko kiedy trzeba było z niego zjeżdżać na lokalne drogi asfaltowe. Do tego malownicze widoki i różne atrakcje po drodze. Po pierwsze zupełnie przypadkowo trafiliśmy na kemping tuż nad małym jeziorkiem. Okazał się on idealnym przystankiem na przerwę toaletową i konsumpcyjną przed dalszą jazdą. Następnie nie mogliśmy przejechać obojętnie koło wieży widokowej Murturm. Co ciekawe mimo ponad 20 km w nogach, dziewczyny miały jeszcze siłę, by pokonać 168  schodów w obie strony. No i oczywiście wycieczka nie byłaby udana, gdyby nie wpadły kolejne lodziki. A te zaliczyliśmy w miejscowości Fluttendorf w bardzo osobliwej kawiarni Elfi's Hutte.

Ostatecznie dotarliśmy do mostu Steierbruck, czyli naszej przeprawy na stronę słoweńską po 2,5 h jazdy, a na liczniku wyświetliło się ponad 25 km. Zrzut do pokonanej przez nas tego dnia traski znajdziecie tutaj - Link.

S2023E007 Asset 11
S2023E007 Asset 12
S2023E007 Asset 13
Słowenia i Austria - 25 sierpnia 2022

Wycieczka nr 3 - Węgry

W drugiej części urlopu przetransferowaliśmy się nad Balaton i właśnie szlak rowerowy wzdłuż jeziora padł naszym łupem na Węgrzech. Wprawdzie nie było nam dane pokonać całej trasy ze względu na ograniczenia fizyczne naszych pociech, ale i tak mogliśmy zasmakować lokalnych ścieżek.

Wystartowaliśmy z naszego apartamentu w miejscowości Siofok w kierunku portu. Tu czekał na nas prom, którym przeprawiliśmy się do Balatonfured. Koszt rejsu za 4 osobową rodzinę z rowerami, który trwał godzinę, mile nas zaskoczył i wyniósł ok. 100 zł. Wreszcie przyszedł czas na porządne kręcenie. Ścieżki wzdłuż jeziora naprawdę dają radę. Asfaltowe, dwukierunkowe i do tego bardzo dobrze oznaczone. Trzeba się starać, by się zgubić. Wprawdzie część ścieżek pamięta czasy jakiegoś węgierskiego odpowiednika naszego Gierka i przydałby im się dobry lifting, ale przeważająca większość, a przynajmniej odcinki, którymi jechaliśmy, są w przyzwoitym stanie. Jedyny mankament to fakt, że fragmentami ścieżek w ogóle nie ma i trzeba jechać ulicami, co przy wakacyjnym natężeniu ruchu nad jeziorem niekoniecznie należy do przyjemności. Na szczęście dziewczyny nie zawiodły i dawały sobie świetnie radę z wszelkimi niedogodnościami. Olga przyjęła podczas tej wycieczki strategię na wściekłego dobermana i tak cisnęła, że w pewnym momencie wykręciła pedał z korby. Uznaliśmy, że czas ostudzić jej zapał i zrobiliśmy przerwę na kąpiel w jeziorze. O jeżuniu kochany! Teraz już rozumiem, co Brzechwa miał na myśli pisząc „wszak i tak skończymy w zupie”. Temperatura w jeziorze była bowiem grubo powyżej 30 stopni.

S2023E007 Asset 16
S2023E007 Asset 17
S2023E007 Asset 18
Węgry, Balaton - 28 sierpnia 2022

A skoro już przy zupie, to po kąpieli przyszedł czas na posiłek regeneracyjny. A ten zrealizowaliśmy w knajpie Panorama Bufe Terasz w Tihany. Kuba tradycyjnie zdecydował się na lokalne danie. A króluje tu langosz, czyli placek drożdżowy smażony na głębokim tłuszczu podawany ze śmietaną, czosnkiem i żółtym serem. My poszłyśmy w jakieś klasyki, ale każdy wyszedł najedzony pod korek. Dodam tylko, że do złożenia zamówienia trzeba mocno namachać się łapami nieudolną wersją języka migowego, bowiem angielski nie jest tu najmocniejszą stroną młodzieży.

Po szamie ruszyliśmy w dalszą drogę do kolejnego punktu przejażdżki, czyli do portu w Tihany, by stąd przeprawić się promem do Balatonfoldvar. Był to bardzo krótki, ale za to bardzo urokliwy rejs wśród mijających nas żaglówek. Stąd mieliśmy wprawdzie dość długą, ale prostą już drogę do naszego apartamentu. Z tej strony jeziora część szlaku poprowadzona jest ścieżkami, a część małymi uliczkami przez lokalne osiedla. Tradycyjnie dziewczyny dały radę pokonując z nami tego dnia ponad 45 km, a ślad naszej wycieczki znajdziecie tutaj - Link.

S2023E007 Asset 19
S2023E007 Asset 20
S2023E007 Asset 21
Węgry, Balaton - 28 sierpnia 2022

Atrakcje nierowerowe w Słowenii i na Węgrzech

Zarówno Słowenia jak i Węgry mają do zaoferowania wiele innych atrakcji poza wspomnianymi szlakami rowerowymi. Na bazie własnych doświadczeń mogę polecić wam wycieczkę nad wodospad Pericnik przy rzece Triglavska Bistrica. Dla miłośników pieszych wędrówek zdecydowanie polecam spacer wąwozem Vintgar. Koszt tej atrakcji to 10 EUR za osobę dorosłą i 3 EUR za dzieci w wieku 6-15 lat. Więcej info o wąwozie znajdziecie tutaj - Link. Jeśli lubujecie się w zwiedzaniu małych miasteczek, to Bled poleca się waszej uwadze. Zresztą wspomniany już Maribor też jest niczego sobie, możecie w nim między innymi podziwiać najstarszą winorośl na świecie liczącą ponad 400 lat.

S2023E007 Asset 22
S2023E007 Asset 23
S2023E007 Asset 24
Słowenia - sierpień 2022

Z kolei na Węgrzech zdecydowanie najbardziej urzekła nas wycieczka do jaskiń Tapolca, które możecie zwiedzić... z pokładu łódki. Warto wybrać się jak najwcześniej, bo zwiedzających z każdą godziną przybywa. Wejściówka do jaskini kosztuje 3500 HUF, a więcej info znajdziecie tutaj - Link. Jeśli już się pofatygujecie do Tapolca, to warto wybrać się przy okazji na spacer po tym małym, urokliwym miasteczku. Naszym dziewczynom zdecydowanie podobała się też wycieczka do zamku Sumeg, gdzie na dzieciaki czekają różne stacje z zadaniami oraz pokazy łucznictwa. Bilety można kupić przy wejściu za gotówkę za równe 2000 HUF, a więcej o zamku możecie przeczytać tutaj - Link. W okolicy warto podjechać do jednej z lokalnych winiarni i zaopatrzyć się w trochę węgierskiego wina. Nasze kubki smakowe twierdzą, że naprawdę daje radę. 😉 I najważniejsze, pobyt nad Balatonem się nie liczy, jeśli nie wpadniecie do najbardziej znanej kawiarni w Tihany, Rege. Jedyne miejsce, z którego wychodzisz ukontentowany mimo mdłości z przesłodzenia. 😉

S2023E007 Asset 25
S2023E007 Asset 26
S2023E007 Asset 27
Węgry - sierpień 2022

Podsumowanie

I tym miłym, słodkim akcentem dojechaliśmy do finiszu naszej podróży. Zarówno Słowenia jak i Węgry pozostawiły dużo miłych wspomnień i to nie tylko rowerowych. Jeśli zatem lubicie łączyć przyjemne z przyjemnym i oprócz wypadów na dwóch kółkach, lubicie wkomponować w urlop inne atrakcje, to polecam rozważyć właśnie te destynacje na wasz rodzinny urlop. Satysfakcja gwarantowana, o ile weźmiecie ze sobą gotówkę, bo niestety hasło: "za resztę zapłacisz Mastercard" nie zawsze się sprawdza. Na szczęście jest to jedna z naprawdę nielicznych niedogodności, którą można zaakceptować.

Także Kochani bierzcie i korzystajcie z powyższego przepisu na udane wakacje familijne, a jeśli faktycznie wybierzecie się w te same strony, to czekam na wasze relacje i opinie w komentarzu.

2 Komentarze

  1. Kruczyk

    Monisiu zarówno treść jak i język robi wrażenie, nie jeden skorzysta z tych informacji jako pomysł na wakacje. Super! ❤️👍

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *