Ostatnimi czasy życie pochłonęło mnie niczym czeluści piekielne i jakoś nie składało się, by zasiąść przed klawiaturą, a w głowie aż kipi od nadmiaru inwencji twórczej, szczególnie że wciąż winna wam jestem kilka relacji z moich wakacyjnych podbojów, zarówno lokalnych jak i zagranicznych szlaków. I tym tekstem spłacam część długu i powierzam w wasze ręce, a właściwie oczy relację z lipcowej przejażdżki wzdłuż Kanału Elbląskiego. Czy warto się tam wybrać, to zaraz się dowiecie. A że jesień na dobre rozgościła się już w okolicy i upał jakby zelżał, to miło będzie wrócić myślami do lata i powspominać nieco cieplejsze klimaty.
Kilka słów o trasie i bazie wypadowej
Przyznam szczerze, że trasa z Elbląga do Ostródy, licząca około 80 km już jakiś czas chodziła nam po głowie, ale jakoś nigdy nie było nam po drodze. Korciło nas ,by przejechać się wzdłuż Kanału Elbląskiego, ale przede wszystkim by zobaczyć na żywo pochylnie przewożące statki pod górę między fragmentami kanału. Swoją drogą trzeba oddać ich wynalazcy, że błysnął mądrością niczym Gwiazda Polarna, wymyślając tak pokrętną konstrukcję. Ale że statki, pod górę, na wózkach, po szynach, bez wody? A jak to mówią, natury człowieka nie oszukasz, jak już wyhaczy jakiś pojechany temat, to zaraz musi go obczaić na własne oczy. I tak niektórzy jeżdżą oglądać Piramidy czy inne Sfinksy, inni Wielki Mur Chiński, za to my pojechaliśmy sobie pooglądać pochylnie, o takie o!
Szlak Kanału Elbląskiego - 24 lipca 2022
W końcu w minione lato nadarzyły się sprzyjające okoliczności. W drodze do domu znad morza, podrzuciliśmy nasze gwiazdy dziadkom stacjonującym na Mazurach, a sami postanowiliśmy wrócić do Elbląga, by z samego rana wyruszyć na szlak Kanału Elbląskiego. Za bazę wypadową obraliśmy sobie pensjonat "U Aktorów" - dość osobliwe miejsce, może i trącące już nieco myszką, ale za to z ciekawą historią. Na ścianie chwały przy wejściu można znaleźć dziesiątki zdjęć gwiazd polskiego showbiznesu, które gościły w pensjonacie, głównie na przełomie XX i XXI wieku. Sądząc po outfitach na uchwyconych kadrach wnoszę, że swego czasu odchodziły tu niezłe balety. Dawny imprezowy duch tego lokalu przeszedł już raczej na emeryturę, bo teraz panuje w nim głównie cisza i spokój.
Przebieg wycieczki
Normalnie napisałabym, że pojechaliśmy, obejrzeliśmy pochylnie i do mycia, znaczy do bazy hotelowej. Ale nie, u nas się nie da normalnie. Z jednej strony, jak są przygody, to nie jest nudno, z drugiej strony co za dużo, to niezdrowo. Dobra, po kolei. Wiedząc, że czeka nas dość długa trasa, wyruszyliśmy bladym świtem czyli o godz. 9:30. 😉 I na wejściu zaliczyliśmy falstart. Zdążyliśmy przejechać dosłownie kilka metrów, jak tu nie zacznie walić na Kubę coś z nieba. Pytając mnie "Co to było?" już doskonale znał odpowiedź, ale miał to szczęście, że "tego" nie widział, bo wylądowało na plecaku. Ja z kolei w tamtym momencie doskonale zrozumiałam sens słów:
"Tego się nie da odzobaczyć!"
Ja pitolę! Jak żyję, takiej wielkiej ptasiej sraki nie widziałam. No jak pragnę zdrowia, na nasz plecak poszedł cały kuźwa magazynek. Nie pozostało nic innego, jak zawrócić do bazy i pozbyć się "zbędnego bagażu", za pomocą dwóch rolek papieru toaletowego. Co za masakra jakaś! Na samo wspomnienie aż się wzdrygam. I jeszcze pomyśleć, że są tacy, którzy wierzą, że to na szczęście, really?!
Pensjonat "U Aktorów" - 24 lipca 2022
W końcu przyszedł czas na podejście numer dwa. Tym razem postanowiliśmy ominąć szerokim łukiem rosnące przy drodze topole. Skierowaliśmy się w stronę Komorowa Żuławskiego, by odbić tam w stronę Jeziora Dróżno i podążać rowerowym szlakiem wzdłuż Kanału Elbląskiego. Od razu zaznaczę, że oznakowanie szlaku na całej długości jest naprawdę przyzwoite i trudno się na nim zgubić. Wystarczy wypatrywać pomarańczowych znaków z charakterystyczną ikonką pochylni.
Początek trasy wiedzie po betonowych płytach ażurowych, z których część lata świetności ma już za sobą. Co by nie mówić, jazda po tym ustrojstwie wjeżdża trochę na psychę przez ciągłe trzęsawki. Wszystko się człowiekowi wytrzęsie, zarówno cellulit z tyłka jak i głupota z głowy. Na szczęście z każdym kolejnym kilometrem jest już nieco lepiej, poza tym widoki skutecznie zagłuszają dźwięk obijających się o siebie siekaczy. 🙂 W końcu po przejechaniu nieco ponad 5 km, dotarliśmy do jednej z 5 pochylni w miejscowości Jelenie. I powiem wam, faktycznie robią one niesamowite wrażenie, a szczególnie mechanizm wciągania pochylni pod górę, oparty na stalowych linach rozpiętych na olbrzymich kołach wyciągowych. Te z kolei napędzane są przez turbiny, do których zasilania wykorzystuje się energię ze spadku wody doprowadzanej bocznym kanałem. Pochylnie działają w obu kierunkach, a na wciąganych wózkach mogą być transportowane nawet bardzo duże jednostki pływające.
Pochylnia Oleśnica - 24 lipca 2022
Cały proces śluzowania statku wygląda naprawdę imponująco. Dodatkową atrakcją jest również możliwość podążania szlakiem tuż obok wspomnianych statków. Płyną one dosyć wolno, więc w zasadzie każdy kolarz amator spokojnie dotrzyma im tempa. Niemniej, polecam też trochę przyspieszyć i zrobić sobie kolejny przystanek na podziwianie procesu transportowania statku, na pochylni w Oleśnicy. Mi osobiście ta najbardziej się podobała. Można podejść to torów bardzo blisko, a ogromny statek ma się właściwie na wyciągnięcie ręki. Kolejna pochylnia na trasie znajduje się w miejscowości Kąty, a zwieńczeniem tej części szlaku Kanału Elbląskiego jest pochylnia i przystań w Buczyńcu. Jeśli będziecie mieć chwilę czasu, polecam zajrzeć do lzby Historii Kanału Elbląskiego, koszt biletu to tylko 6 zł. A jeśli znudzi wam się jazda na rowerze, to możecie udać się statkiem (wprawdzie nie paro-, ale zawsze) w piękny rejs. W zależności od dostępnego czasu, możecie wybrać wersję 3 h lub 4 h 30 min. Tu już niestety sakiewka bardziej się opróżni, bo za bilety zapłacicie odpowiednio 77 zł lub 120 zł. Ale kto bogatemu zabroni. 😉
Pochylnia i przystań Buczyniec - 24 lipca 2022
Z nieznanych mi do dziś powodów ominęliśmy pierwszą pochylnię w miejscowości Całuny. Warto też dodać, że na szlaku znajduje się kilka przepraw, co w praktyce oznacza, że zwiedzicie zarówno wschodni jak i zachodni brzeg kanału. Dalsza część szlaku w stronę Ostródy wiedzie mało uczęszczanymi, lokalnymi drogami oraz drogą serwisową trasy S7, obok malowniczych pól i łąk oraz lasów, w których można sobie zrobić przerwę na grzybobranie. My tu pitu pitu, zachwyceni świerzopem i dzięcieliną na zmianę z szumiącymi kniejami, a coś by się przydało na ząb wrzucić. A jako że człowiek niczym piec martenowski, dobrymi węglami nigdy nie pogardzi, to postanowiliśmy zrobić przystanek na szamę w restauracji Zajazd pod Kłobukiem, niedaleko miejscowości Małdyty. Mega polecam, wprawdzie chwilę się czeka, ale jedzenie pierwsza liga i to w przystępnych cenach.
Szlak Kanału Elbląskiego - 24 lipca 2022
Pojedzone, popite to czas wracać na szlak. Niestety w okolicy jeziora Ruda Woda asfaltowe drogi ustąpiły miejsca leśnym duktom, nierzadko obfitującym w znienawidzony przez rowerzystów piach. A ten robi się jeszcze bardziej podły w połączeniu z terenowymi zmarszczkami, tym bardziej, jak ma się już w nogach 50-60 km. W dodatku na liczniku wciąż brakowało ponad 30 km do mety. Wprawdzie cały szlak z Elbląga do Ostródy liczy około 80km, ale musieliśmy zmodyfikować końcówkę trasy, by odebrać od teściów samochód. Na wysokości Miłomłyna odbiliśmy ze szlaku w kierunku Tabórza, by ostatecznie zakończyć jazdę w Worlinach. Ale że do pełni szczęścia i trzycyfrowego wyniku brakowało 5 km, to jeszcze dokręciłam małą pętelkę. Przebieg naszej wycieczki możecie oczywiście podejrzeć u mnie na Stravie - Link.
Worliny - 24 lipca 2022
Słowo podsumowania
Szlak Kanału Elbląskiego to moim zdaniem obowiązkowy punkt na mapie Polski dla każdego miłośnika kolarstwa. Malowniczo poprowadzona trasa wzdłuż kanału i okolicznych jezior podejdzie każdemu, szczególnie jej pierwszy fragment z pochylniami i przewożonymi na nich statkami. I choć z fizyki zawsze byłam jak ten klocek na równi pochyłej, skazany na nieunikniony upadek, to te turbiny i koła wyciągowe naprawdę zrobiły na mnie wrażenie. W dodatku oprócz lekcji fizyki można też odświeżyć sobie historię i geografię, a jak natraficie na zbłąkanego, zagramanicznego turystę w sezonie, to może i powtórzycie angielski. Ot taka pigułka wiedzy w gratisie. 😉 Tak czy siak ja wycieczkę do Elbląga wam polecam, wpisujcie ją koniecznie na listę To Do'sów na najbliższy sezon.