Kolarze bardzo lubią opowiadać o swojej pasji, no bo i kto nie lubi. Chętnie opowiadają w najdrobniejszych, nie koniecznie dla wszystkich zrozumiałych szczegółach, o swoich sukcesach w lokalnych wyścigach, kolejnych rowerach, sprzęcie i wielu innych jakże ciekawych aspektach kolarstwa. Ciekawych ma się rozumieć dla mówiącego, pytanie czy tego samego zdania jest każdy z naszych (bo ja też zaliczam się do powyższej grupy) słuchaczy.
Dlatego, jeśli macie już dość ciągłego wysłuchiwania o KOMach na Stravie albo o super promo na nowe bibsy to koniecznie poruszcie jeden z poniższych tematów. W większości przypadków powinniście uzyskać natychmiastowy efekt i zakończyć okołorowerowe monologi na wieki wieków. 😉
To ile tych gleb na światłach było?
Kolarstwo ma jasno określone stopnie zaawanasowania m.in. przejście na pedały zatrzaskowe, kupno nawigacji, kupno trenażera itd. Dla niewtajemniczonych dodam ściągawkę, jak tylko ją znajdę. 😉 Natomiast dziś skupię się na tym pierwszym.
Rozpoczęcie jazdy w pedałach spd, czy crankach to niczym trzeci poziom trudności w Quake'u III, czyli najlepszej strzelance z moich młodzieńczych lat, o jakże wymownie brzmiącej nazwie "Hurt me plenty". 😉 Kto nie kojarzy, polecam wygooglać, a może i rozegrać sobie partyjkę. Ale do brzegu.
Myślę, że każdy kto próbował jazdy w pedałach zatrzaskowych chętnie dzieli się wrażeniami z jazdy. Nie trudno sobie wyobrazić sytuację, w której słyszymy takie słowa:
Stary te pedały są mega! Wiesz, teraz to po piachu idę jak stary, tylko koła buksują, a na podjazdach to ciągnę, że aż się asfalt topi.
I wtedy wchodzicie wy z pytaniem:
A ile gleb zaliczyłeś podczas zatrzymywania się na czerwonym świetle?
Cisza. Niczym niezmącona, trwająca wieczność, głośniejsza niż "Krzyk" Edvarda Muncha cisza. 😉
No dobra oczywiście trochę przesadzam, ale faktycznie, gleby na światłach to chyba klasyk klasyków w przypadku nauki jazdy w pedałach zatrzaskowych. Ja naliczyłam ich chyba 12. Jakoś nigdy nie podeszły mi książki z serii "Nauka czegośtam w weekend". Zdecydowanie bardziej leżały mi te z "....dla opornych" w tytule. 😉 I choć pewnie znaczna większość kolarzy zamknie się w kilku takich postojowych glebach to i tak uzna, że jest to szczegół, który zdecydowanie można pominąć.
O ile wzrosły ci waty po goleniu?
To, że kobiety golą nogi to raczej temat nie wzbudzający większych emocji. Co innego jeśli sprawa tyczy się mężczyzn, a najczęściej to zjawisko można zaobserwować u mężczyzn jeżdżących na rowerze. Po co to robią? Pewnie najlepiej spytać ich samych, ale można zrobić założenie, że wynika to z jednego, albo z kilku powodów, które tu wymienię. Po pierwsze w przypadku kraksy łatwiej jest opatrzyć ranę, która potem lepiej się goi, po drugie jeśli korzysta się z usług masażysty to temu łatwiej się pracuje na gładkiej skórze, po trzecie noga w obcisłej lajkrze z wyłażącymi włosami może wydawać się nieestetyczna, osobiście nie mam zdania w tej kwestii. I po czwarte, faktycznie istnieją dowody na to, że zawodowcy osiągają odrobinę lepsze wyniki bez owłosienia na nogach. I choć faktycznie golenie nóg u mężczyzn ma pełne uzasadnienie to właśnie ten ostatni powód jest wymarzonym punktem zaczepienia do delikatnych podśmiechujek w trakcie dyskusji o wynikach:
No to jak? O ile poprawiłeś czas na segmencie na Gassach? Bez tych "herów" to pewnie teraz śmigasz jak rakieta. 🙂
Ale, to jak ty to robisz, jak cię przyciśnie?
Było coś o panach to teraz coś o paniach. 😉 Bo kolarz też człowiek i czasem musi iść sprawdzić, czy rowery stoją. No wiecie, w sensie za potrzebą. No i tradycyjnie panowie mają z wiadomych względów łatwiej. Panie pokrzywdzone przez naturę mają trochę trudniej, ale w sumie kto nie pamięta postojów podczas podróży na kolonie, kiedy chłopcy szli w pobliskim lesie na prawo, a dziewczyny na lewo. I to by może nie było takie straszne, ale kolarki to już mają przejebutane do potęgi. 😉 Szczególnie te, które lubują się w bibsach z szelkami. No bo nie ma zmiłuj, w takim zestawie kolarskim technika opróżniania pęcherza wymaga nie tylko zdjęcia spodenek, ale i koszulki. I w lato powiedzmy jak cię mogę, ale nawet nie chcecie wiedzieć jak to wygląda na jesieni, czy zimą. Także to pytanie zadajecie na własną odpowiedzialność. Pytanie czy bardziej wam zależy na darciu łacha z koleżanki kolarki, czy wysłuchania opowieści o ekwilibrystycznych dokonaniach podczas tej czynności. 😉
Piękne te "rękawki"!
Po czym poznać kolarza na plaży?? Wiadomo! Po opaleniźnie. Czerwone, a u prawdziwych szczęśliwców brązowe "rękawki" i "nogawki" latem to nieodłączny element "garderoby" każdego szanującego się kolarza. 😉 I choć zawsze wierzę, że w końcu się wyrówna, to jakoś dziwnym trafem już tak zostaje do zimy. Oczywiście są tacy, którzy mają do tego dystans, ale jak dobrze traficie to możecie wbić całkiem niezłą szpileczkę chociażby poniższym stwierdzeniem:
No powiem Ci, imponująca ta opalenizna! W bikini będzie się prezentować koncertowo. Normalnie bejłocz w wydaniu z cenzurą.
Przerwa w relacjach z ostatnich rowerowych poczynań waszego rozmówcy murowana. I to w dodatku na tak długo, że możecie zacząć za nimi tęsknić. 😉
Jak widzicie, kolarstwo ma nie tylko blaski, ale i delikatne cienie - szczególnie pod lajkrą w lato. 😉 Kolarze raczej sami z siebie o nich nie rozprawiają, ale oczywiście możecie o nie dopytać z krystalicznie czystej ciekawości, wiadomix. Pamiętajcie jednak o jednym. Kolarz to twarda bestia i każdy ból zniesie z godnością, nawet ten związany z poruszeniem kolarskich tematów tabu. W efekcie możecie wysłuchać monologu godnego pracy doktorskiej, a tego niestety nie da się już odsłyszeć. 😉 Wybór, czy zatem warto w nie brnąć pozostawiam oczywiście wam.
A ja zdementuję obiegową opinię, że żeby nauczyć się jeździć w SPD, trzeba się kilka razy przewrócić. Nie, po prostu nie.
Tak może jest, jeżeli ktoś po godzinie jazdy poczuł, że już umie jeździć. No to wtedy tak, pierwsza gleba przyjdzie szybko.
Ale jeżeli podczas pierwszych kilku dni jazdy z SPD-kami, skupicie się na tym, że macie takie buty na nogach, to się nie przewrócicie. Trzeba jeszcze tylko pokrętłem poluzować napięcie sprężyn w pedałach (jeżeli jest taka możliwość), dzięki czemu wypięcie będzie bardzo, ale to bardzo łatwe. Po kilku dniach gdy wyrabia się nawyk i przestaje się o tym myśleć, można powoli dokręcać śrubkę 🙂
Łukasz,
Dzięki za ten komentarz, pełna zgoda. Widziałam wiele fajnych poradników, jak rozpocząć przygodę z wpinanymi pedałami. Po prostu 10 lat temu gdy podchodziłam do tematu stwierdziłam, że sama się nauczę i nie będę słuchać mądrzejszych ode mnie. Ale tego też trzeba się nauczyć. 🙂
Prawie wszystko to jest w jednej reklamie, pewniej firmy od ciuchów dla kolarzy 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=4iIhf6gm7NQ
Hej, przepraszam, ale umknął mi Twój komentarz, ale zrobiłeś mi nim dzień. Pamiętałam tą reklamę, była inspiracją do tego wpisu, ale za diabła nie mogłam sobie jej przypomnieć. Wrzucę link do tekstu. Jeszcze raz mega dzięki!!! 🙂
Idealne odcięcia opalenizny, wręcz podręcznikowe. Gratulacje, żyleta, velominati rules :-).
Jak można zaliczyć 12 gleb z powodu SPD?
Amigo, trzeba być mną. 😉