Ta trasa chodziła za mną już jakiś czas, ale by ją odwiedzić, musiałam podjąć się zadania z tych z rodzaju "mission impossible", czyli namówić mojego męża do jazdy na szosie. Było to nie lada wyzwanie, de facto pewnie równie trudne jak kraksa na Zwift. Na szczęście, jak to zwykle z mężczyznami-kolarzami bywa, nie trzeba było go długo namawiać do zakupu nowego roweru. 😉 I tak w kwietniu mój mąż stał się szczęśliwym posiadaczem Krossa Vento i droga do eksploracji trasek szosowych stanęła przed nami otworem. I właśnie na pierwszy rzut naszych wspólnych szosowych poczynań wybrałam Wiślaną Trasę Rowerową.
Kilka słów o szlaku
Zanim przejdę do relacji z jazdy warto przytoczyć kilka faktów o samej trasie. Wiślana Trasa Rowerowa (WTR) jak sama nazwa wskazuje, wytyczona jest wzdłuż Wisły. Obecnie do dyspozycji rowerzystów jest blisko kilkaset kilometrów ścieżek o europejskim standardzie Eurovelo, biegnących w trzech województwach: pomorskim, śląskim i małopolskim. Ja skoncentruję się głównie na tym ostatnim, bo właśnie te odcinki mieliśmy okazję pokonać. Ścieżki w Małopolsce są już praktycznie na ukończeniu i liczą w sumie ponad 200 km. Start szlaku jest na granicy z województwem śląskim w Jawiszowicach i ciągnie się aż do Szczucina. Więcej na temat małopolskiego odcinka Wiślanej Trasy Rowerowej dowiecie się tutaj - Link. Dodam tylko, że cała trasa ma docelowo liczyć 1200 km i połączyć góry z morzem, ale na jej ukończenie na pewno będziemy musieli jeszcze chwilę poczekać.
Relacja z przejazdu - Dzień 1
Jako że do dyspozycji mieliśmy jedynie niecałe dwa dni, oczywiście nie udało nam się pokonać całości szlaku. Wystarczyło nam natomiast pokonanie kilku jego fragmentów by wyrobić sobie o nim zdanie, o czym za chwilę. Za bazę noclegową obraliśmy sobie hotel Słoneczny Zdrój Medical & Spa w Busku-Zdroju, leżący nieopodal miejscowości Nowy Korczyn, przy którym przebiega Wiślana Trasa Rowerowa. Wiadomix, chodziło o to, by po hataniu po ścieżkach oddać się w ręce pro masażysty i dać trochę ulgi kończynom dolnym.
Wiślana Trasa Rowerowa - 18 maja 2024
Pierwszy dzień poświęciliśmy na wstępny rekonesans. Z Nowego Korczyna ruszyliśmy w kierunku Kozłowa, pokonując pierwsze kilometry WTR po wale wzdłuż Wisły. No i powiem wam nie sposób się w niej nie zakochać. Pewnie niektórzy zrzędliwi stwierdzą, że cóż może być pasjonującego w jeździe po wyasfaltowanym wale, ale tym zostawmy lans na Gassach. 😉 My z kolei napawaliśmy się widokami i przyrodą z dala od aut i cywilizacji oraz asfaltem płaskim jak stół, do tego stopnia, że przez chwilę korciło mnie by włączyć tempomat. Poza gładkością nawierzchni jak na pupie niemowlaka, zaletą WTR jest na pewno możliwość zjechania i odwiedzenia pobliskich miejscowości. A że lepszej okazji pewnie nie będzie, to zdecydowaliśmy się w końcu odwiedzić wieś Zalipie, położoną w odległości kilkunastu kilometrów od szlaku i słynącą z pięknie pomalowanych w kwieciste wzory domostw. Jeśli tylko nadarzy wam się okazja to zdecydowanie polecam, chałupki te robią naprawdę mega wrażenie. Można tam też odwiedzić Dom Malarek im. F Curyłowej i dowiedzieć się nieco więcej o historii owych malowideł.
Niestety czar Zalipia pochłonął nas jak bagno zbłąkanego wędrowca i zbumelowaliśmy w nim sporo czasu na selfiaczkach i drobnych grzeszkach w postaci lodów i goferka. Tak posileni, ruszyliśmy w stronę Opatowca i wbiliśmy się z powrotem na szlak przy Ujściu Jezuickim. Stamtąd skierowaliśmy się już w drogę powrotną do Nowego Korczyna. Z nieco pociętymi łydkami od trawy porastającej brzegi ścieżki, ale za to z wypiekami na twarzy, zakończyliśmy ten dzień z ponad 30 km na liczniku. Dla chętnych podgląd traski tutaj - Link.
Wieś Zalipie - 18 maja 2024
Relacja z przejazdu - Dzień 2
By nie powtarzać tego samego fragmentu szlaku, drugiego dnia udaliśmy się autem prosto do Opatowca. Stamtąd rozpoczęliśmy zwiedzanko kolejnego fragmentu trasy. Tego dnia jedną z głównych atrakcji była przeprawa przez Dunajec promem i to za friko. Emocje podczas rejsu prawie jak na żeglowaniu na pełnym morzu, brakowało tylko piosenki Sail w tle. Z tym że "prawie" jest tu słowem klucz. 😉 Po około 5 minutach byliśmy już na drugim brzegu. I tutaj trzeba być czujnym, jeśli chcecie kontynuować jazdę właśnie WTR. My bowiem przez moment straciliśmy orientację w terenie i wjechaliśmy na Velo Dunajec w okolicach Szymanowic. Tutaj bowiem brakuje odcinka szlaku i by dostać się z powrotem na Wiślaną Trasą Rowerową trzeba przejechać kawałek lokalnymi asfaltami. Ale, żeby nie było to też ma swój urok bo można zamienić kilka słów z lokalnym inwentarzem. 🙂
Wiślana Trasa Rowerowa - 19 maja 2024
W końcu po kilku kilometrach wjechaliśmy znów na wał i kontynuowaliśmy jazdę wzdłuż Dunajca, a dalej wzdłuż Wisły w kierunku zachodnim. Wrażenia audiowizualne z nawiązką wynagradzały trud związany z obecnością wmordęwindu. Sporym zaskoczeniem był też kompletny brak ludzi na szlaku, ale szczerze jakoś nam to bardzo nie przeszkadzało. Oczywiście musiały też wpaść kolejne zdjęcia, szczególnie, że ten fragment trasy jest wyjątkowo malowniczy, a Wisła jest na wyciągnięcie ręki. W końcu dotarliśmy do miejscowości Kopacze Wielkie, gdzie zrobiliśmy sobie szybki postój w jednym z miejsc obsługi rowerzysty. Znajdziecie w nich zadaszone miejsce do odpoczynku, mapę z przebiegiem trasy i podstawowe narzędzia do naprawy oraz pompkę.
Jako że czas kończył nam się nieubłaganie, podjechaliśmy jeszcze do Szczurowej na popas, podczas którego wjechała pizza i ruszyliśmy w drogę powrotną. Ta minęła dość szybko, bowiem jechaliśmy tempem mocno zapierdzielającym, głównie z dwóch powodów. Po pierwsze zewsząd atakowały nas "pieruny siarczyste, ogniste" i jakoś nie pałaliśmy chęcią konfrontacji z nimi. Po drugie wiatr, który wcześniej napsuł nam trochę krwi, teraz okazał łaskawość dmuchając nam w cztery litery. W efekcie po godzinie dojechaliśmy do auta, ale, że cyferki na liczniku się nie zgadzały to trzeba było dokręcić 500 m by zamknąć ten dzień z 70 km a cały weekend z piękną setką. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w drodze powrotnej z dokrętki mój nieogar terenowy postanowił odbyć bliskie spotkanie z nieobyciem szosowym mojego męża, który zapomniał o położeniu klamek hamulcowych w jego nowym rowerze. I tak w ramach pamiątki z WTR przywiozłam sobie piękne szlify, masę siniaków, wygięty hak przerzutki i dziurę w obręczy mojego ukochanego nowego Scotta Addicta. 😉 I takim oto akcentem zakończyliśmy nasz pierwszy przejazd WTR, ale jakoś mam wrażenie, że jeszcze tam wrócimy. I jeszcze podgląd trasy dla chętnych - Link.
Wiślana Trasa Rowerowa - 19 maja 2024
Podsumowanie
Małopolski fragment Wiślanej Trasy Rowerowej to perełka wśród polskich szlaków rowerowych. Płaskie jak stół, dobrej jakości asfalty poprowadzone wałem wzdłuż Wisły pozwalają skutecznie wylogować się ze zgiełku cywilizacji i doładować Duracelle pozytywną energią. W dodatku wcale nie trzeba się przy tym specjalnie napocić. Jest to na pewno ciekawa propozycja dla rodzin z dziećmi i mężów czerpiących wątpliwą przyjemność z podjazdów, bo przewyższeń tutaj raczej nie uświadczysz. 😉 Jeśli zatem lubujecie się w kolarstwie romantycznym, to łapcie ode mnie rowerową polecajkę na weekend.