O ludzie! Co to był za dzień, tylu wrażeń to nawet nieplanowana wizyta u dentysty nie dostarcza. 😉 A najgorsze, że nie wiadomo od czego zacząć więc chyba najlepiej po prostu zacząć od początku.
29. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już za tydzień i tak już jakiś czas chodziło za mną by w tym roku zrobić dla Orkiestry coś rowerowego. Z pomocą przyszła oczywiście moja CRT-owa familia, w której mam przyjemność kręcić już kawał czasu. Od naszego teamowego kolegi Radka podwędziliśmy pomysł zrobienia pętli w kształcie pięknego serduszka po Puszczy Kampinoskiej, które co roku pokonuje ze swoją ekipą biegiem. Tyle, że ja zaproponowałam by zrobić ją na rowerze. A jak to bywa z inicjatywami tego typu, nie musiałam długo czekać na pomoc. Lada moment na stronie teamu było wydarzenie na FB ze wszystkimi szczegółami i zbiórką symbolicznej opłaty startowej oczywiście na rzecz WOŚP - Link.
Zgodnie z ustaleniami spotkaliśmy się o godz. 9.30 na parkingu przy placu zabaw w Lipkowie. W tym miejscu wypada sam koniuszek wykręcanego serducha. 5 stopni ciepła, siąpiący deszcz i lód jak szklanka - no powiem wam warun petarda. 😉 Chyba podobnie pomyślało 17 innych śmiałków i śmiałkiń, którzy dotarli na miejsce zbiórki. Po krótkich ogłoszeniach parafialnych od prezesa Darka ruszyliśmy pięknym, kolorowym korowodem na trasę. Z początku szło gładko. Spokojne tempo, piękne uroki leśnej przyrody i pogaduchy w parach. Po jakimś czasie stawka nam się trochę rozciągnęła, ale Darek zabezpieczał tyły by nikt nam nie został w lesie na łaskę łosi, czy innych dzików. Jednak nic nie zapowiadało czającego się za zakrętem zła. A to jak wiadomo nie byłoby sobą, gdyby nie napadało na człowieka znienacka. 😉
Kampinoski Park Narodowy - 23 stycznia 2021
Na ok. 9 kilometrze trasy dotarliśmy do łąki, na której płynnie przeszliśmy przeobrażenie w sekcję łyżwiarstwa figurowego. Kilka osób włącznie ze mną wykręciły takie piruety, że spokojnie możemy liczyć na powołanie do kadry narodowej. Ja dziś jechałam na swoim zastępczym rowerze, który na co dzień stoi wpięty w trenażer. Puścić takiego do ludzi, tfu..., innych rowerów i zaraz coś wykręci. No i wykręcił mi taki piruet, że aż mi "dżingul belsy" w uszach zadzwoniły. Kurde, człowiek chce zrobić coś dobrego, a tu mu kłody tzn. lód pod nogi rzucajo! Szczerze powiedziawszy wychodząc z domu szykowałam się bardziej na Mistrzostwa Polski w przełajach, czyli wszechobecne błoto, a nie na Zimowy Narodowy. No ale jak to mówią "taki mamy klimat". 😉 No nic, trzeba było się szybko pozbierać i jakoś doturlać do końca sekcji lodowej.
A tych niestety dziś nie brakowało. W żółwim tempie i podgrupach pokonywaliśmy kolejne kilometry z duszą na ramieniu. Co i rusz można było obserwować kozackie drifty z tymże niestety bez wykończenia. Mój kochany rower też poczuł zew natury i co i rusz tańczył mi lambadę. Dżizus nie pamiętam kiedy musiałam się tak koncentrować na rowerze. W pewnym momencie zastanawiałam się, czy więcej nabawię się dziś zakwasów w nogach, czy w głowie. W końcu o chwilę oddechu i o nasze zdrowie psychiczne zadbał kolega, który złapał gumę i tym samym zapewnił nam dłuższy przystanek. 😉
Kampinoski Park Narodowy - 23 stycznia 2021
Do końca trasy walczyliśmy ostro by kosztem wykręcanego serca dla Orkiestry jakieś inne nie przestało bić, ale na szczęście obyło się bez straty w ludziach. Myślę, że każdy z dziś jadących zgodzi się, że nabraliśmy niebywałej wszechstronności sportowej. Jazda na rowerze przeplatana z sekcjami jazdy figurowej, akrobatyki a to wszystko we freestyle'u. Może za technikę nie zgarnęlibyśmy najwyższych not, ale za wrażenia artystycznie już zdecydowanie tak. 😉 Po drodze nie brakowało nam też ciekawych widoków. Pan jadący na sanko-nartach ciągniętych przez dwa psy Husky oraz pani karmiąca stado owiec dynią to tylko przykłady. Niby co tydzień jeżdżę po puszczy, ale ta nigdy nie przestanie mnie zadziwiać swym bogactwem. 😉
Kampinoski Park Narodowy - 23 stycznia 2021
Ostatecznie po 458 dzwonach, 632 piruetach i 2 katastrofach w ruchu lądowym dotarliśmy w komplecie na miejsce zbiórki, a po wyłączeniu Stravy na ekranie telefonu ukazało się piękne serducho. Jak prezes słusznie zauważył, gdyby naliczali 10 km kary za każdą wywrotkę skończylibyśmy dziś w Trójmieście. Ale mimo ciężkich warunków na trasie na koniec humory nam dopisywały, a satysfakcja z ukończenia wyzwania pozostanie z nami na długo. No i najważniejsze! Dzięki zbiórce za wpisowe dorzucimy trochę kaski do tegorocznej orkiestrowej skarbonki. Mam nadzieję, że wykręcanie serducha stanie się naszą coroczną tradycją, a frekwencja z roku na rok będzie rosła. I z tego miejsca zapraszam Was już za rok na kolejną edycję tego wydarzenia.
Super akcja j piękne serducho ???
Jesteśmy już kadrą w skokach, łyżwiarstwie figurowym what next? ? KPN dostarcza wielu emocji ❤?♀️
Pati, ze sportów zimowych to korcą mnie jeszcze bobsleje. ?