Mówią, że jak coś się kończy to coś się zaczyna. Wczoraj zakończyła się nasza przygoda z przyczepką rowerową Burley D’Lite. I choć bardzo się cieszę, że trafiła w dobre ręce i będzie od teraz służyć dwójce cudnych dziewczynek to łezka się w oku kręci. A mnie wzięło na wspominki, jak to naszą ulubioną przyczepkę testowały i wystawiały na najcięższe próby moje córy. I stwierdziłam że nie będzie lepszej okazji by przywołać moją recenzję, która poczyniona już jakiś czas temu zdecydowanie nie będzie obiektywna. 🙂
Rok po narodzinach naszej pierwszej księżniczki zaczęliśmy przymiarki do zakupu przyczepki by wrócić w końcu na rowerowe szlaki pełnym składem. Wybiegając 1,5 roku w przyszłość przewidzieliśmy, że będzie ona musiała służyć nie jednej, ale dwóm lokatorkom. Po przeanalizowaniu różnych dostępnych na rynku produktów stwierdziliśmy, że najlepiej nasze potrzeby spełni właśnie przyczepka Burley D’Lite. Jest to dwuosobowa przyczepka z regulowanym systemem amortyzowanego zawieszenia, możliwością zmiany w wózek bądź jogger.
Składanie i montaż
W dniu dostarczenia przyczepki długo wyczekiwałam kuriera by otworzyć mu drzwi z nożyczkami w rękach. Tak uzbrojona, zaraz po jego wyjściu, zabrałam się za otwieranie pudła. Gdy tylko wyciągnęłam przyczepkę z kartonu z marszu wzięłam się za jej składanie. Nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy by rzucić okiem na instrukcję obsługi. Jak się później okazało, całe szczęście. Złożenie przyczepki było bardzo intuicyjne, zajęło mi bowiem 5 minut, a polegało na zamontowaniu kół, rozłożeniu kabiny i montażu ramy przyczepki . Sprawdzając pudełko przed wyrzuceniem znalazłam też instrukcję, która okazała się najsłabszym elementem całego zestawu i na wiele się nie przydała.
System montażu przyczepki do roweru jest równie banalny, jak samo jej złożenie. Przyczepkę montuje się za pomocą zawleczki do zaczepu, który z kolei montuje się pod nakrętkę zacisku tylnej piasty. Tu wprawdzie potrzeba coś więcej niż nożyczki (klucz imbusowy i klucz płaski), ale czasowo wyszło podobnie. Tak więc po niespełna 10 minutach od wyjęcia przyczepki z pudełka, była ona właściwie gotowa do jazdy.
Trzeba pamiętać, że rower z zamontowaną przyczepką przewraca się i należy znaleźć jakieś miejsce, by go oprzeć bądź postawić go na stopce. My niestety ich nie posiadamy. Warto o tym pamiętać, gdyż jest to sporym utrudnieniem, gdy chcemy włożyć dziecko do przyczepki w pojedynkę.
Regulacja, obsługa i przechowywanie
Zarówno Iga jak i później Olga polubiły nowy środek transportu. Zwykle po pierwszych 10 minutach jazdy ucinały sobie drzemkę. Na początku niepokoiła nas pozycja dzieci podczas snu, która z siedzącej z każdym kolejnym dołkiem stawała się coraz bardziej na wpółleżąca z opadającą głową. Aby temu zaradzić wystarczy nieco mocniej ściągnąć pasy oraz pochylić siedzisko.
Bardzo fajnie rozwiązane jest zamykanie/otwieranie kabiny. Do poszycia przyszyte są 2 plastykowe uchwyty, które nakłada się na wystające z ramy bolce. Dzięki temu w mgnieniu oka można dostać się do środka. W cieplejsze dni można też odsunąć wierzchnią warstwę poszycia, zostawiając zamkniętą moskitierę.
Materiał poszycia kabiny jest bardzo łatwy do utrzymania w czystości. Bród schodzi po zmyciu wilgotną szmatką, podobnie zresztą jak z foliowych okien (frontowego i bocznych). Koła, które demontuje się po naciśnięciu jednego guzika, można łatwo opłukać w brodziku.
Przechowywanie i transport przyczepki też jest wygodny, przyczepka bardzo łatwo i szybko się składa i jak na swój rozmiar zajmuje mało miejsca po złożeniu. Chętnie podróżowała z nami i dziewczynami w różne zakątki Polski. 🙂
Wrażenia podczas jazdy
Podczas pierwszych przejażdżek należy mieć na uwadze dwie rzeczy. Po pierwsze przyczepka nie jest zamontowana do roweru osiowo, co jest dużym plusem, bo zmniejsza to ryzyko tzw. złapania pobocza. Druga rzecz to dość spora szerokość przyczepki. Warto na pierwsze jazdy wybrać mało uczęszczane drogi, najlepiej bez krawężników, gdyż na początku ciężko oszacować, czy przyczepka się zmieści, czy nie (Kubie zabrakło centymetrów by spaść ze ścieżki na pas drogowy).
W trakcie jazdy praktycznie nie odczuwa się ciężaru przyczepki, komfort jazdy jest bardzo dobry. Inaczej sprawa się ma podczas jazdy pod wiatr i pod górę, tu już trzeba włożyć trochę więcej sił niż zazwyczaj, ale w naszym przekonaniu to tylko na plus bo to w końcu parę kilo więcej do treningu. 😉
No i chyba najważniejsze. Przyczepka wyposażona jest w regulowany system zawieszenia. Amortyzatory można ustawić w 5 położeniach (3 główne pozycje — 1 dziecko, 2 małych dzieci, 2 większych dzieci + 2 pozycje pośrednie). Warto natomiast regulować je nie tylko względem ciężaru, ale też nawierzchni. Jako że najczęściej jeździmy po drogach polnych i leśnych szutrach, to na podstawie obserwacji wybraliśmy pozycję nr 2, mimo że często jeździliśmy tylko z jedną córką. W tym ustawieniu amortyzatory najlepiej wybierały nierówności.
Podsumowanie
Wprawdzie nie mieliśmy okazji testować innych przyczepek, ale po przeanalizowaniu materiałów dostępnych w internecie jak i opinii znajomych na temat innych modeli uważamy, że Burley D’Lite jest naprawdę jedną z lepszych przyczepek dostępnych na rynku. Znając nasze wymagania i przywiązywanie uwagi do szczegółów przyczepka zdała egzamin na piątkę z plusem.
Pewnie największym jej minusem jest stosunkowo wysoka cena (z takimi opiniami spotkałam się w trakcie jej testów), ale wiem, że niestety tej klasy przyczepki nie da się kupić tanio. Na rynku jest wiele modeli, które cenowo jeszcze bardziej odstraszają. Robiąc ostateczne podsumowanie jej korzyści stwierdziliśmy, że jest warta swojej ceny.