Weekendzik, weekendzik i… poniedziałek! No niestety takie to już odwieczne prawo natury. Ale żeby nie było tak ponuro to ku pamięci wpada mała relacyjka, bo co by nie mówić, trochę się w ten weekend podziało. Sobota stała pod znakiem 40-tki kumpla i wszystko byłoby miodzio, gdyby nie fakt, że w niedzielę rano byliśmy umówieni na eksplorację dawno nieodwiedzanej Puszczy Kampinoskiej z ekipą CRT. O matulu, jakiż to był trudny poranek po drineczkach i parkietowych pląsach. Człowiek, wciąż niestrudzenie wierzy, że jeszcze kiedyś nadejdzie taki dzień, jak za dawnych dobrych, studenckich lat, kiedy wstanie następnego dnia po całonocnej imprezie jak młody bóg, nieskażony kroplą alko, gotowy do walki z kadrą profesorską i panią z dziekanatu. Zadziwia mnie moc mej wiary w tym zakresie, tym bardziej, że od ponad dekady, jeśli już przychodzi mi z kimś toczyć boje po imprezach to głównie z muszlą.
Tak czy siak nie było zmiłuj i trzeba było dźwignąć schabiszcze. Na szczęście pogoda okazała mi trochę łaski, bo zamiast wbijać się w pięć, postanowiłam zarzucić dziś tylko dwie warstwy kolarskiej sexy lajkry. I tak o 9:15 zwarci i gotowi, odwaleni jak karpie na wigilię w teamowej stylówie, zmierzaliśmy z mężonem na miejsce zbiórki do siedziby CRT. Oprócz nas dotarli też Rafał i Mariusz. Zgodnie z przygotowaną przez prezesa na ten dzień agendą ruszyliśmy o 10:00 na trasę. Tradycyjnie już do przejechania mieliśmy CRT-owe El Classico, czyli rundę ok. 50km, poprowadzoną przez znane lokalne szlaki w tym oczywiście Mały Szczebel, Łyse Góry, singiel Halogena i inne. A ja tradycyjnie już łączyłam przyjemne z pożytecznym i wypatrywałam grzybów na trasie. 😉
Kampinoski Park Narodowy - 16 października 2022
Niestety jak się szybko okazało, na podobny pomysł wpadło dziś jakieś pińcet innych osób i tłok na ścieżkach był niemiłosierny. Czy ci ludzie nie mają żadnych obowiązków? Czy to nie czas na jakieś jesienne porządki czy coś? Naprawdę nie wiem, kto to słyszał przy niedzieli do lasu na rower! 😉 W efekcie czekaliśmy w kolejce do wjazdu na szlak Konwaliowy, bo akurat kończyła go ekipa ze Stajni Rowerowej w liczbie kilkudziesięciu chłopa i chyba jednej pani.
Aaa, zapomniałabym, jako że prezes Darek zarzucił mi, że zdjęć nie robię, to szybko zasmakował, co to znaczy wyjazd ze mną do lasu i cykanie słitfoci. Nie dość, że zdjęcie tytułowe tego wpisu robiliśmy z 15 minut, bo drzewo, które robiło za statyw nie chciało współpracować, to jeszcze kolega Rafał mało nie nabawił się nowej kontuzji barku, bo jego ręka nie mieściła się w kadrze i postanowiłam mu ją sama odpowiednio zgiąć. Niestety dopiero po jego donośnym „auu” otrzymałam rozwinięcie owego komunikatu, że do pełnego zakresu zgięcia jeszcze mu trochę brakuje. Z kolei przerwę na popas po podjeździe na Ćwikowej postanowiłam wykorzystać na kilka fotek sponsorskich. I tu uwaga, nastąpi teraz mały wernisaż z lokowaniem produktu.
Kampinoski Park Narodowy - 16 października 2022
I koniec wernisażu. Na powrocie do bazy powoli wszystkich odcinało, no prawie wszystkich. Gdy Darek zaproponował skrócenie trasy, mój kochany mąż postanowił dość dosadnie wyartykułować swój sprzeciw, aż prezesowi w pagony poszło. Nie było mowy o żadnych zmianach el Classico. Wprawdzie nieco już luźniejszym tempem, ale ostatecznie wszyscy w komplecie dotarliśmy do bazy po niecałych 3 h i 50 km dystansu. Na końcówce postanowił nam przez moment uprzykrzyć życie samozwańczy szeryf puszczy, który wraz ze swoją rodziną szedł całą szerokością drogi. Trzymając się jak najbliżej prawej strony i licząc na odrobinę współpracy chcieliśmy go ominąć, ale typ ani myślał zrobić nam trochę miejsca. A żebyś palancie nadepnął w nocy bosą nogą na klocek Lego! To może choć na kilka tygodni odechce ci się spacerów po puszczy!
No i najważniejsze! Tego dnia ustawka była wyjątkowa, bo po dotarciu do bazy czekały na nas liczne atrakcje w postaci mega szamy przygotowanej przez Asię, pieczenia kiełbasek nad ogniskiem i kąpieli w basenie dla chętnych. Co ciekawe co poniektórzy postanowili pojawić się tylko na drugi punkt z dzisiejszej agendy i odpuścili sobie jazdę, ale kiełbą to wiadomo, że żaden szanujący się członek CRT nie pogardzi. Dołączyli do nas jeszcze Sew i Kamila oraz Zbyszek, który spłacił swój dług braku jazdy w postaci upieczenia, albo bardziej zwęglenia kiełbasek dla połowy składu. A w końcu nic tak nie wchodzi po porządnym treningu, jak właśnie węgle!
Kto miał być a nie był niech żałuje…
O to to to! Ale może uda się powtórzyć. 😉