To już chyba tak musi być, że zabieram się do pisania pewnych tekstów, jak pies do jeża, a potem efekt jest taki, że wakacyjna polecajka ukazuje się w dzień rozpoczęcia roku szkolnego. No ale przecież za to mnie kochacie, nie? 😉 Poza tym tak naprawdę jeszcze tylko 10 miesięcy i jak to śpiewał klasyk "Znów będą wakacje...". 😉
Gdzie tym razem was zabieram? A no do Danii, a dokładnie na Bornholm, po którym miałam okazję śmigać po raz pierwszy (ale wierzę, że nie ostatni) już jakiś czas temu. Czy i dlaczego warto się tam wybrać? Z tytułu zapewne łatwo wywnioskować odpowiedź, bo raczej unikam chwytów clickbajtowych, ale jeśli chcecie zgłębić temat i dowiedzieć się o wyspie nieco więcej to prosz....
Przygotowania do podróży
Bornholm chodził już za nami jakiś czas, ale chcieliśmy go odwiedzić z naszymi gwiazdami w takim wieku, by podołały trudom tamtejszych terenów. Ta duńska wyspa położona na morzu Bałtyckim ze stolicą w portowym mieście Ronne wbrew pozorom potrafi zaskoczyć paroma "zmarszczkami", ale do tego jeszcze dojdziemy. Wyspa jest malutka, długość linii brzegowej to nieco ponad 140 km, więc tak naprawdę można ją objechać w jeden dzień. Jednak od razu powiem, że nie warto ze względu na kryjące się na niej atrakcje. Poza stolicą na wyspie jest 7 miasteczek liczących od 700 do 2100 mieszkańców, więc jak sami widzicie tłumów tam nie uświadczycie. 😉 My za naszą bazę wypadową obraliśmy bardzo przyjemny apartament położony blisko Aakirkeby, miasteczka na środku wyspy w połowie drogi między Ronne, a Nexo. Na wyspę można się dostać promem ze Świnoujścia (przez szwedzkie Ystad) albo z niemieckiego Sassnitz. My wybraliśmy opcję nr 2, dojechaliśmy autem do Niemiec i stamtąd rozpoczęliśmy 3-godzinny rejs na wyspę. Ceny biletów w przypadku obu opcji przeprawy są podobne, a koszt wynosi ok. 700-800 zł w dwie strony za auto osobowe.
Bornholm - lipiec 2024
Nasze rowerowe poczynania na wyspie
No dobra, to teraz to, co tygryski lubią najbardziej czyli kilka słów o rowerowych uciechach na Bornholmie. Na pierwszy rzut i wstępny rekonesans postanowiliśmy zrobić sobie rundę ok. 45 km z Aakirkeby na wschód w stronę Nexo. To co od samego początku rzuca się w oczy to wszechobecna cisza, zero ludzi i aut i przepiękna natura. Domostw tutaj jak na lekarstwo za to większość ścieżek poprowadzona jest wzdłuż pól i lasów obfitych w zwierzynę, głównie zające i sarny. Trasy są asfaltowe, w bardzo dobrym stanie technicznym i świetnie oznaczone. Zielone znaki na każdym skrzyżowaniu informują, na jakim numerze ścieżki się znajdujemy i ile kilometrów dzieli nas od najbliższych miejscowości. Szczerze nawet ja musiałabym się starać by się tu zgubić. 😉
Jedna rzecz, na którą nie byliśmy przygotowani, to małe przydomowe sklepiki "self service", w których możecie nabyć lokalne specjały, takie jak miód czy dżem, niestety tylko za gotówkę. Szok i niedowierzanie, że można zostawić towar bez opieki i ufać, że nikt się nim nie poczęstuje bez uiszczenia opłaty. Druga rzecz, w której wykazaliśmy się typową amatorszczyzną przyjezdnych, to brak peleryn przeciwdeszczowych. Niestety w połowie drogi złapał nas deszcz, ale nie ma tego złego, bo było to świetną motywacją do zrobienia postoju w kawiarni Fru Due w miejscowości Snogebek na ciacho i kakao. Dziewczynom na szczęście deszcz w dalszej jeździe nie przeszkadzał i nawet zrobiliśmy jeszcze piknik na łonie natury w drodze powrotnej w Bodilsker.
Bornholm - lipiec 2024
Na kolejną wycieczkę obraliśmy z kolei kierunek zachodni w stronę stolicy wyspy, Ronne. Oczywiście jedną z głównych atrakcji podczas naszych przejażdżek stały się głaski wszechpasących się koni. Gdy te były już wystarczająco ukontentowane i poszły paść się w drugi koniec wybiegu, mogliśmy ruszyć w dalszą drogę. Przejeżdżając przez Nylars postanowiliśmy wreszcie odwiedzić jeden z czterech romańskich kościołów rotundowych z XII wieku, z których słynie wyspa. Dla miłośników teorii spiskowych polecam wygooglać sobie ich historię, bo mówi się, że za ich powstaniem stoją sami templariusze. Ponoć ich lokalizacje na wyspie nie są bynajmniej przypadkowe, a ich ułożenie ma być wskazówką dla poszukiwaczy legendarnego skarbu templariuszy właśnie. Następnie podjechaliśmy do pobliskiego parku rzeźbionych kamieni, Slaus Stene. Poustawiane w małym lesie, przedstawiające postaci z duńskich bajek, robią takie nieco "creepy" wrażenie, ale jednocześnie ciekawość ludzka ciągnie w ich stronę.
W końcu przyszedł czas na popas i przerwę toaletową, ale żeby nie było, tutaj nie trzeba jak zwierz, iść w przydrożne krzaczory. Cywilizacja zdecydowanie poszła naprzód w Danii względem co poniektórych zwyczajów. Tutaj przy ścieżkach rowerowych mamy zadaszone toalety, wyposażone w wodę i papier toaletowy (i to nie w postaci liścia) i żadne tam mobilne plastikowe tojki, tylko kulturalne "domkowe" kibelki. Aż chce się prr... 😉 Ale nie o tym. Po drodze do domu oczywiście jak zawsze delektowaliśmy się widokami dzikiej zwierzyny i złotych pól, o których śpiewał Sting w jednym ze swoich przebojów, a dziewczyny odhaczyły jeszcze jedną atrakcję w postaci naturalnego placu zabaw. Ostatecznie ten dzień zamknęliśmy z bilansem prawie 40 km i ponad 300 m przewyższeń.
Bornholm - lipiec 2024
W trakcie pobytu udało nam się zrobić jeszcze jedną wycieczkę na północnym zachodzie wyspy. Tym razem zamiast startować na rowerach z domu, podjechaliśmy autem na parking w miejscowości Hasle i stamtąd ruszyliśmy szlakiem na północ. Tutaj mieliśmy okazję przejechać się wprawdzie szutrowym, ale jakże malowniczym odcinkiem tuż nad samym morzem w okolicach Teglkas. Niestety podjazd na parking przy Jonas Kapel wykończył sromotnie moją młodszą latorośl i ostatecznie Olga wraz z Kubą zakończyli tego dnia jazdę. Z kolei ja z Igą postanowiłyśmy wrócić do domu na rowerach. Skierowałyśmy się na południe szutrowym szlakiem przez las, by jeszcze raz odwiedzić port w Ronne i zrobić sobie pamiątkową fotkę, a stamtąd obrałyśmy już kurs na Aakirkeby i ostatecznie po dotarciu do domu licznik zatrzymał się na 45 km i prawie 400 m przewyższeń.
Bornholm - lipiec 2024
Inne atrakcje
W ramach przerwy od dwóch kółek warto sobie zrobić dzień na plaży Dueodde. Tutejszy piasek jest oczywiście typowo dla Bałtyku bardzo drobny, a na dodatek biały jak mąka. Niestety temperatura morza też nie różni się od tej we Władku, jednym słowem nie zachęca. 😉 Ale za to parawanów, gości drących ryja "gorąca kukurydza" i człowieka na człowieku tutaj nie uświadczysz. Dla odmiany można się podelektować ciszą i spokojem, a dla wymagających nawet zdjąć gacie, bo plaże są koedukacyjne dla tych, co wolą w bikini i dla tych, co wolą na Adama i Ewę.
A skoro już o piasku mowa, to polecam wam również zajrzeć do muzeum rzeźb z piasku w Nexo. Ich twórcy powiem wam mieli rozmach, bo niektóre z nich sięgają kilku metrów. W muzeum dowiecie się, jaki jest proces tworzenia takich rzeźb i będziecie mogli też spróbować własnych sił w rzemiośle.
Bornholm - lipiec 2024
Jeśli będziecie podróżować z najmłodszymi, to na pewno warto sobie zrobić dzień w tutejszym "parku rozrywki" Brandesgardshaven. Można się i pokąpać i popływać kajakiem i pograć w mini golfa i sprzedać kilka głasków lokalnej zwierzynie. I choć park może trochę trąci myszką, to są w nim atrakcje, o których się nawet największym projektantom wesołych miasteczek nie śniło, a jedna to prawdziwe zuoooo. 😉
Dla lubujących się w wycieczkach edukacyjnych warto odwiedzić Muzeum Natur Bornholm, a następnie zamek Hammerhus. Trochę wiedzy o historii wyspy na pewno nikomu nie zaszkodzi, a przy okazji macie ode mnie gwarancję dobrego materiału na storiski. Jak będzie wam mało, to można też pokusić się o wycieczkę nad jezioro powstałe w tutejszym kamieniołomie granitu, Opalsoen. Przy odrobinie szczęścia możecie zobaczyć, jak "lokalsi" skaczą do wody na główkę z kilkunastometrowych klifów.
I jeszcze jedno, obowiązkowo trzeba "zwiedzić" wyspę nie tylko oczami, ale i żołądkiem. Tutaj bowiem będziecie mogli spróbować wybitnego wędzonego śledzia z przydomowej wędzarni zwanej lokalnie "rogeri". Gdzieś wyczytaliśmy, że ponoć najlepszego serwują w Gudhjem, ale gdzie byście nie zjedli, to będzie to na pewno ciekawe doświadczenie kulinarne.
Bornholm - lipiec 2024
Podsumowanie
Bornholm to na pewno kolarski "must visit". Spokój, cisza, wszechobecna natura, specjały lokalnej kuchni zaspokoją wymagania nawet najbardziej wytrawnych miłośników dwóch kółek. Z kolei przy okazji wizyty na wyspie, można nieco poszerzyć horyzonty zarówno edukacyjnie, jak i w dziedzinie prokrastynacji. 😉 Zatem biorę po 500 zł z konta każdej drużyny i słucham Państwa: "Kogo namówiłam?".