No dobra, przyznaję, ostatnimi czasy dopadło mnie totalne lenistwo. Zrobiłam sobie przerwę od roweru, zrobiłam sobie przerwę od bloga czekając na odpowiedni moment, by wrócić do gry z przytupem. A jak niż Brygida wpadnie i zrobi borutę zaskakując drogowców, to ciężko nie dźwignąć schabów i nie zrobić pożytku z takich warunków. Zresztą zerknijcie sami! Niektórzy zgodnie z hasłem przewodnim "Gry o tron" mówią, że "Winter is coming". "Winter" moi drodzy to się właśnie rozsiadła na tronie bez pardonu. Zupełnie jak ja na siodełku mojego MTBa, a najlepsze, że sama nie wiem jak do tego doszło...
Kampinoski Park Narodowy - 11 grudnia 2022
Z nieznanego mi do tej pory powodu mój mózg postanowił dać moim palcom wolną rękę dosłownie i w przenośni, a te napisały do Pati z propozycją wspólnej jazdy po Puszczy Kampinoskiej. No bo czy można wymyślić sobie ciekawsze zajęcie na niedzielę, niż zerwać się z łóżka o 8:30, naciągnąć pierdyliard warstw ciuchów z lajkrą na wierzchu i delektować się temperaturą -5 i sypiącym śniegiem prosto w oczy oraz brakiem czucia w palcach rąk i stóp. No właśnie! Chyba mnie Bóg opuścił. Gdybym miała dwubiegunówkę to wysłałabym moje alterego do diabła. Starałam się jednak doszukiwać pozytywów i pomyślałam, że w sumie dobrze mi to zrobi. Szczególnie, że wpadło ostatnio kilka nowych kilogramów, bo odchudzałam się głównie między posiłkami.
Zgodnie z umową stawiłam się o 10:15 na parkingu w Budach. Pati tradycyjnie ogarnęła nam na ten dzień traskę dopasowaną do mojej ostatnio bezobjawowej formy w postaci 27 km. Umówmy się, w kwiecie wieku to my byłyśmy w zeszłym stuleciu i trzeba liczyć siły na zmarchy. Ruszyłyśmy sobie spokojnym, rekreacyjnym tempem bez napinki na kręcenie jakichkolwiek Queen of Mountains na Stravie. Jedyną queen jaką mogłam kręcić tego dnia to Drama queen, bo palce właściwie przymarzły mi do kierownicy. Z drugiej strony może to i dobrze bo hamulce cały czas były pod ręką, a podłoże nie zawsze chciało współpracować. Na szczęście wraz z kolejnymi kilometrami zaczęłam mieć wrażenie, że znów jestem ich właścicielką, a moje skupienie z rękawiczek przeniosło się na piękne widoki, którymi było nam dane delektować się podczas jazdy. Co by nie mówić Puszcza Kampinoska zimą to chyba moje ulubione wydanie. Dlatego w połowie drogi zarządziłyśmy przerwę na szybką sesję.
Kampinoski Park Narodowy - 11 grudnia 2022
W drodze powrotnej mijałyśmy kilku spacerowiczów. Sprawiali wrażenie, jakby byli na jakimś wspólnym szkoleniu, bo prezentowali bardzo spójną komunikację w body language, do tego level master. Widząc nas na rowerach w takich warunkach ich twarze krzyczały do nas dość wyraźnie, byśmy udały się na kontrolę, czy nasze neurony i dendryty przypadkiem nie strajkują. Nawigacja Pati chyba też do nich dołączyła, bo kilka razy musiałyśmy rozkładać ją na atomy, by znaleźć traskę do parkingu. Ostatecznie przemarznięte, ale szczęśliwe po 2,5 h dotarłyśmy do aut. Ciepło nawiewu w aucie trochę obnażyło moje zmęczenie, dlatego po dotarciu do domu i szybkim prysznicu postanowiłam zgubić się w domu i sprawdzić miękkość materaca.
Tym samym sezon zimowy rowerowy uznaję za otwarty i szczerze liczę, że może uda się jeszcze wykręcić jakieś kilometry w tym roku, co na pewno nie pozostanie bez echa. Także stej tjuned!