Nadejszła wiekopomna chwila. Nie można było dłużej zwlekać. Tak moi drodzy, niniejszym ogłaszam, że oficjalne otwarcie tegorocznego sezonu eMTeBienia po Puszczy Kampinoskiej przeze mnie nastąpiło właśnie dziś. I chyba największym uczonym się nigdy nie śniło, że wjedziemy w niego z takim impetem, a dzisiejszy przejazd przyniesie tyle niespodziewanych rozstrzygnięć. Momentami czułam się, jak w filmie "Oszukać przeznaczenie". No dobra, nie będę dłużej zwlekać i przejdę prosto do meritum.
Nie bez kozery piszę o tym przejeździe w liczbie mnogiej. Towarzyszyła mi w nim bowiem przecudna ekipa w składzie Ala, Dżastin, Kasia, Magda i Michał, który robił dziś za naszego przewodnika. Ruszyliśmy około południa z Budy w stronę Zaborowa Leśnego, za którym pojawiły się pierwsze schody. Po przejechaniu 4 km Magda złapała gumę. Niestety, nikt w ekipie nie miał dętki w rozmiarze 26' i niestety musieliśmy się z Magdą rozstać. Na szczęście po czasie dowiedzieliśmy się, że trafiła na grupkę kolarzy, którzy poratowali ją zapasem i zaoferowali swoje towarzystwo do wspólnej jazdy. Takie akcje naprawdę przywracają wiarę w ludzi.
W zmniejszonym gronie kontynuowaliśmy naszą jazdę w stronę Cygańskich Górek. Niestety odrobina piachu oraz nawyk jazdy na kole z przepracowanego sezonu letniego na szosie to idealny przepis na... spektakularne OTB (Over The Bar). Dokonała dziś tej sztuki Kasia. Na szczęście piach pięknie zamortyzował upadek i obeszło się bez straty w ludziach. Niemniej zaczęliśmy się zastanawiać, czyja kolej jest następna. Przekonaliśmy się o tym niewiele dalej, bo na podjeździe pod Ćwikową Górę. I tu kieruję ostrzeżenie dla wszystkich was udających się na przejażdżkę do KPN bowiem łosi na trasach nie brakuje. I nie, nie chodzi mi tu o te piękne, dostojne zwierzęta (w sumie nie powinnam ich obrażać), a o kolesi, którzy mało się nie zes%*ają żeby wykręcić KOM'a, a przy okazji podejmą próbę zabicia siebie bądź innych na trasie. Nam właśnie jeden się dziś taki trafił. W efekcie Ala musiała ustąpić mu miejsca i zmienić tor jazdy na piach i korzenie, na których przerzutka i łańcuch ostatecznie odmówiły posłuszeństwa. Nie wiem nawet, czy zakończyło się to upadkiem, niemniej uwolnienie łańcucha spomiędzy szprych a kasety okazało się sporym wyzwaniem. Na szczęście ostatecznie się udało i mogliśmy ruszyć dalej.
Kampinoski Park Narodowy - 17 października 2021
Z powodu wspomnianych przygód zmieniliśmy nieco plan naszego przejazdu, odpuściliśmy kilka trudniejszych technicznie fragmentów, ale punkt dotarcia do Roztoki udało się zrealizować. Na powrocie zaliczyliśmy jeszcze dobrze znane miłośnikom KPN Wierszowskie Góry i po przejechaniu 33 km i 200 m przewyższeń zameldowaliśmy się na parkingu w Budzie. Jeśli myślicie, że to koniec przygód tego dnia to jesteście w błędzie. Tym razem padło na Dżastin, która najpierw wraz z Kasią została wyrzucona z autobusu miejskiego przez kierowcę, potem pomyliła peron metra by ostatecznie zaliczyć glebę podczas wymijania pieszych w drodze do domu.
Reasumując dzień kończymy bilansem: przebita dętka - sztuk raz, OTB - sztuk raz, inne okolicznościowe gleby - sztuk nie wiem ile, porysowany kask - sztuk raz, rozdarte spodenki - sztuk raz, wypieprzenie z autobusu - sztuk dwa. Zrobić to wszystko w ciągu całego sezonu to już jest nie lada wyzwanie, ale upchnąć to wszystko w jeden dzień? No ale kto jak nie my! Zapytam skromnie, kto da więcej?
I na koniec dodam tylko, że do tej pory nie wiem, jakim cudem ja i Michał oszukaliśmy dzisiaj wspomniane przeznaczenie. Z drugiej strony dzień jeszcze się nie skończył więc może nie powinnam go zachwalać. 😉 Niemniej mam nadzieję, że statystyki pecha wypełniliśmy z nawiązką i reszta sezonu będzie już przebiegać bez utrudnień. I tej wersji będę się trzymać. A wam polecam naszą dzisiejszą rundkę. Ślad oczywiście u mnie na Stravie - Link.