Święta, święta i po świętach. Dla jednych oznacza to smuteczek, że kraina obfitości w postaci lodówki otwartej w tym okresie całodobowo i oferującej swoje produkty bez reglamentacji powoli zakańcza swą działalność. Dla innych to z kolei wybawienie od popełnienia harakiri po 3 dniach maratonów przystołowych, podczas których złoża pierożków, śledzików i makowczyków są niewyczerpywalne, a miejsce ich wydobycia pozostaje pilnie strzeżoną tajemnicą mamusi. Dlatego ja już od kilku dobrych lat kultywuję zarówno robienie miejsca jak i spalanie kalorii po świątecznym serniczku w jeden możliwy i najlepszy sposób. No oczywiście, że na rowerze!
I tak w przeddzień Wigilii po intensywnych namowach Pati, trwających pewnie z całe 3 sekundy, zdecydowałam się dołączyć do niej i Ewy na krótką wigilijną przejażdżkę po Puszczy Kampinoskiej. Umówiłyśmy się w Opaleniu, a do zrobienia była rundka około 27 km w okolicach Dziekanowa, Palmir i Sierakowa w bardzo spokojnym tempie rozjazdowym. Właściwie już po wyjściu z auta wiedziałam, że to będzie dobry dzień. Ładna pogoda i doborowe towarzystwo to przepis na idealną przejażdżkę. W dodatku szatan, który mną miotał z powodu wszechobecnej "świątecznej atmosfery" szedł teraz w pedały i mimowolnie wywoływał uśmiech na twarzy. Humory dopisywały nam wszystkim przez cały czas, mimo drobnych perturbacji na trasie. Już po kilku przejechanych kilometrach miałyśmy krótki nieplanowany postój. Podczas gdy dziewczyny rozkładały nawigację na atomy, ja, będąc oficjalnie największym terenowym nieogarem w naszej grupie, mogłam zgrywać w tym momencie lożę szyderców. Dobiegł mnie tylko urywek rozmowy dziewczyn,:
- Ta navi ciągle każe mi zawracać
- A może zamontowałaś ją do góry nogami?
po którym wszystkie parsknęłyśmy śmiechem. Ostatecznie obrałyśmy jedyną słuszną w tej sytuacji strategię jazdy przed siebie.
Kampinoski Park Narodowy - 24 grudnia 2023
Jak się wkrótce okazało, problemy z navi to nie jedyna "atrakcja" tego dnia. Gdy przejeżdżałyśmy koło jednego z przyleśnych gospodarstw, zaczął na nas szczekać jakiś kundel zza siatki. No mówię wam bestia nie pies! Wszystko było pięknie, gdy biegł wzdłuż ogrodzenia. Jakież było nasze zaskoczenie, gdy po dotarciu do jego końca pies bynajmniej nie planował się zatrzymać, ale kontynuował pościg za nami, tyle że teraz tuż przy kole, jeszcze przez kilkaset metrów. Jakby to ująć, generalnie postanowiłyśmy oddalić się stamtąd tempem zapierdzielającym. Z tego miejsca pozdrawiam serdecznie mojego "konsultanta i trenera w jednym" Michała i pragnę wyjaśnić, że to wysokie tętno podczas przejazdu nie ma oczywiście nic ale to nic wspólnego ze zbyt szybką jazdą. To po prostu stres i trauma po spotkaniu z psem na trasie. 😉
W końcu dotarłyśmy z powrotem na parking, a tam okazało się, że Ewa pomyślała o wszystkim. W jej bagażniku czekał na nas serniczek, brownie i zimowa herbatka. A że miejsce w żołądku właśnie zrobione, to szybko się z tematem uwinęłyśmy.
Kampinoski Park Narodowy - 24 grudnia 2023
Świętowanie na rowerze kontynuowałam w drugi dzień Świąt już na własną rękę. Tak się składa, że tego dnia wypadają też moje urodziny i to już kilkuletnia świecka tradycja, że robię sobie prezent w postaci rowerowej przejażdżki. A że zwykle tego dnia płynie w moich żyłach mieszanka pierogów, sałatki jarzynowej i serniczka to aż prosi się o wdrożenie procedury spalania, świątecznych kalorii oczywiście.
O dziwo prognoza tego dnia sprawdziła się co do joty, czyli lało, wiało i ogólnie złem pizgało, generalnie klasyk pogodowy na Święta. W związku z tym postanowiłam ograniczyć się do szybkiej rundki wokół komina. I choć przejechałam w sumie raptem 13 km, to w połowie dystansu czułam się, jak po przejechaniu Mazovii 24 h. Na szczęście druga połowa dystansu z wiatrem, to z kolei już jazda jak na elektryku. Jeszcze tylko oberwanie chmury na kilka kilometrów przed metą i świętowanie urodzin można uznać za zakończone. Ale zgodnie z kolarską prawdą, "nie ma złej pogody na rower, są tylko źle ubrani kolarze." Przemarznięta, przemoczona, zmęczona i upierdzielona po pachy, wróciłam do domu. Za to banan na twarzy został już na cały dzień. Czy to już ten etap, kiedy się to leczy? Nie wiem. Za to wiem, że każdy kolejny rok bez wątpienia zbliża mnie do Tworek, ale na bazie obserwacji innych ciężkich przypadków cyklozy w moim otoczeniu wnioskuję, że będę mieć tam zajebiste towarzystwo. I tyle w temacie. 😉