Menu Zamknij

Recenzja zimowych spodni rowerowych Kaymaq Elwin

Ostatnio miałam okazję grzać swój tyłek na florydzkim wybrzeżu i szczerze powiedziawszy na odrobinę ciepła w środku lutego wcale nie narzekałam. Niestety powrót do naszej, jakże nieprzyjaznej żopom, pogodzie był nieunikniony. Na szczęście z pomocą przyszedł mój tegoroczny współkompan w rowerowej zajawce, czyli sklep Mikesport.pl ze swoją flagową linią ciuchów Kaymaq i zaoferował mi testy spodni zimowych z linii Elwin. Jak przebiegły i czy moja szanowna zaprzyjaźniła się z nową parą kolarskich portasów? Zaraz się wszystkiego dowiecie.

Słowo wstępu o marce Kaymaq

Marka Kaymaq znana mi jest już od kilku sezonów. Do zakupu koszulek i bluz skłoniły mnie oryginalne wzory i żywe kolory. Zawsze lubiłam się wyróżniać na szlakach rowerowych, a te ciuchy po prostu przyciągają wzrok. Zresztą sami zobaczcie! Oprócz estetyki ubrania Kaymaq'a wyróżnia praktyczność kroju właściwie każdego elementu garderoby. Koszulki wykonane w technice bezszwowej układają się idealnie na rękawach, podobnie jak stójka. Z kolei bluzy mają przedłużony rękaw, dzięki czemu właściciele nawet bardzo długich mostków nie będą świecić gołymi nadgarstkami w chłodniejsze dni. Z kolei krótkie spodenki, które kupiłam w zeszłym sezonie posiadają kieszonkę na nogawce z przewiewnej siateczki, idealną na żel bądź batonik, jeśli już pod korek wypchacie kieszonki w koszulce. Między innymi te, jak i inne produkty marki Kaymaq, w tym kurtki, czapeczki czy właśnie długie spodnie, możecie dostać u właściciela marki w sklepie Mikesport.pl.

S2023E005 Asset 17
S2023E005 Asset 16
S2023E005 Asset 19

Unboxing

Po otwarciu opakowania moim oczom ukazały się... tadam, tadam ...czarne spodnie! 😉 Ale żeby nie było, nie są to takie zwykłe spodnie i już wyjaśniam dlaczego. Przede wszystkim jest to model spodni zimowych bez szelek, za to z szerokim elastycznym pasem, który utrzymuje je na miejscu. Takie rozwiązanie dla pań może okazać się błogosławieństwem, jak nie daj bosze przyciśnie na trasie, a do tojki daleko. Odchodzi nam cała gimnastyka z rozbieraniem się ze wszystkich możliwych warstw kurtkowo-bluzowo-koszulkowych, by dobrać się do szelek. Zwykle w trakcie tego procesu człowiek zdążył wypocić to wszystko, co miał przed chwilą wysiusiać. Ale nie o tym.

Spodnie wykonane są z bardzo przyjemnej w dotyku membrany Zero-Wind, a od środka wykończone zostały równie przyjemnym w odbiorze meszkiem, który ma zapewne imitować leżenie pod kocykiem. Niby człowiek na rowerze, a wrażenie, jakby wcale z kanapy nie wstał, tak cieplutko i milusio. 😉 Krój spodni jest bardzo prosty, z płaskimi, ciemnymi szwami, bez zbędnych udziwnień. Na lewej nogawce mamy odblaskowe logo marki. Z kolei z tyłu na wysokości łydek wszyte zostały dwa dodatkowe odblaski. Istotny dla naszego bezpieczeństwa detal, szczególnie w przypadku czarnej odzieży. I dokładnie o takie spodnie mi chodziło, chciałam bowiem model, który będzie uniwersalny i będzie pasował do wszystkiego.

S2023E005 Asset 02
S2023E005 Asset 03
S2023E005 Asset 04

Spodnie wyposażone zostały we włoską wkładkę rowerową Armadillo, która na pierwszy rzut oka robi całkiem przyzwoite wrażenie. Duża, porządnie wszyta no i dodatkowo w bardzo ładnym, bajkopisarkowym kolorze. 🙂 W opisie modelu można wyczytać, że ponoć wygodna. A ja tradycyjnie mówię "Sprawdzam!" i już za moment w relacji z testów przekonacie się, czy na stronie "nie kłamio".

Zanim jednak ruszyłam w nich "na miasto", to postanowiłam jeszcze przywdziać je na sucho, tak bez jazdy. O żesz ty orzeszku! Takie ciałko to ja chyba ostatni raz miałam w '48. Nóżka jak u sarenki, brzuch płaski jak po turnusie z Chodakowską i jeszcze ta talia osy. Nie bez powodu wiecznie żywe hasło każdego rowerzysty brzmi "Co się nie dojedzie, to się dowygląda!". 😉 Jedna szybka uwaga, ja po swoich szaleństwach za wielką wodą wprawdzie nadbagażu w postaci dodatkowych kilogramów nie przywiozłam, ale i tak wygodniejsze okazały się spodnie w rozmiarze L, mimo że krótkie spodenki Kaymaq'a mam w rozmiarze M. Warto zatem sprawdzić sobie rozmiarówkę, zanim zdecydujecie się złożyć zamówienie.

Testing czas start!

No dobra, wygląd wyglądem, ale jak te "kalesony" sprawdzają się w terenie? Nie pozostało nic innego, jak ruszyć się z kanapy spod tego wspomnianego kocyka i zamienić go na Kaymaq'owe membranowe spodnie. Zatem przywdziałam, wsiadłam, pojechałam i przetestowałam i...noooo kurde, co by nie mówić, moja szanowna dawno nie dała nikomu tylu gwiazdek. 😉

Mowa oczywiście o wkładce. Ta faktycznie sprawdziła się koncertowo, bo z moją wymagającą to konia z rzędem, by dobrać coś wygodnego. A tu proszę, koleżanki dogadały się, jakby się znały od lat i przyjaźń między paniami kwitnie. A tak poważnie, wkładka po prostu idealnie dopasowana jest rozmiarem, dobrze układa się na siodełku, a na pokonywanych nierównościach pozostaje na swoim miejscu. Podobnie jak całe spodnie, bowiem wspomniany elastyczny pas faktycznie spełnia swoją funkcję bez zarzutu, spodnie nie zsuwają się przy wyciągniętej na rowerze pozycji. Na szczęście nie ma obawy, że wraz z upływem kilometrów zaczniemy świecić gołymi nerami. I to było chyba jedno z najmilszych zaskoczeń, bo trochę obawiałam się, jak w praktyce sprawdzi się właśnie model długich spodni bez szelek. A tu proszę, można? Można!

S2023E005 Asset 08
S2023E005 Asset 06
S2023E005 Asset 07

Jeśli chodzi o komfort termiczny, to na pewno jest to model dla zmarzluchów. Ja wprawdzie miałam okazję je testować przy lekkim mrozie i przy kilku stopniach na plusie, ale w obu przypadkach było mi w nich mega ciepło, a ja raczej do zimnolubnych nie należę. Efekt kocyka od środka naprawdę robi dobrą robotę grzewczą. No i membrana Zero-Wind nie nosi swej nazwy od czapki. Miałam okazję się o tym przekonać w ten weekend, kiedy to na Mazowsze dotarł damski wiatr, czyli zasadniczo pizgało, jak zuuoo. Podczas gdy ja musiałam się dobrze nawalczyć, by utrzymać rower między nogami, te żyły sobie, jak pączek w maśle, tfu.., jak nogi w membranie i nawet przez moment nie miały okazji odczuć choćby najmniejszego podmuchu.

A po jeździe, czas na pranie. I tu zero zaskoczenia. A to dlatego, że już z doświadczenia wiem, że ciuchy Kaymaq w praniu zniosą naprawdę dużo. Ze mną nie mają lekkiego życia, a nadal są w stanie nienaruszonym. Temperatura 40 stopni im nie straszna, suszarka bębnowa też nie. Oczywiście cytując klasyka "Nie róbcie tego w domu!", a dokładnie "Nie róbcie tego, tak jak ja!" i pierzcie zgodnie z zaleceniami producenta.

A wracając do spodni, to osobiście wróżę im długą żywotność. Po kilku praniach są jak nówki! Kolor fresz, odblaski fresz, rozmiar siedzi, wkładka siedzi, normalnie milion dolarów. A nie nie, no właśnie wcale nie są takie drogie. 😉 Kaymaq ma bowiem jeszcze jedną zaletę, a mianowicie ceny. Te na szczęście nie są z kosmosu, tylko od polskiego producenta. Także można połączyć przyjemne z pożytecznym i kupić sobie całkiem zacne spodnie, a przy okazji wesprzeć lokalny biznes.

S2023E005 Asset 12
S2023E005 Asset 15
S2023E005 Asset 14

Podsumowanie

Spodnie Kaymaq Elwin to bardzo fajne zimówki, które na bank ucieszą każdą kolarkę i kolarza (są też w wersji męskiej z szelkami). Proste, klasyczne, a do tego praktyczne i ciepłe, świetnie sprawdzą się w okresie jesienno-zimowym, zarówno na MTB jak i na szosie. Dobra jakościowo wkładka z pewnością umili trud kilometrów na siodełku, a dzięki membranie żadna wichura nie będzie wam straszna. Stosunek jakości do ceny zdecydowanie na plus dodatni, plusów ujemnych podczas testów nie stwierdziłam. Zatem jeśli nie macie jeszcze czarnego konia w waszej garderobianej stajni na wciąż trwającą zimę i nadchodzącą wiosnę, to spodnie Kaymaq Elwin polecają się waszej uwadze. A ode mnie łapcie kod "bajkopisarka-elwin" na 10% znichy!

 

Tekst powstał we współpracy ze sklepem rowerowym Mikesport.pl.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *