Menu Zamknij

Rajd Warnija 2025

Kiedy pogoda za oknem przypomina kupę i nie bardzo chce się wystawić choćby najmniejszy palec za drzwi, trzeba się dogrzewać wspomnieniami. A te dzisiaj lecą na ziemię Warmińsko-Mazurską, bo właśnie tam w tym roku dokonał się mój pierwszy raz i było nawet całkiem “przyjemnie”. 😅 Może nawet skuszę się by to powtórzyć. O czym mowa? Zapraszam do lekturki i mam nadzieję, że nie za bardzo rozgrzałam wasze oczekiwania co do dalszej treści… 🤪

Warnija - pomysł i przygotowania

Pomysł startu po raz pierwszy w rajdzie Warnija to oczywiście, jak to w takich sytuacjach bywa czysty przypadek. Podczas pierwszego Bajkowego Kampa na Warmii i Mazurach postanowiliśmy wzbogacić nasz pobyt o lekcję historii i na ostatniej trasie przejazdu uwzględniliśmy Grunwald. Nasza wizyta w tym miejscu zbiegła się z zakończeniem rajdu Warnija 1000, podczas którego kilkudziesięciu śmiałków i śmiałkiń miało do pokonania trasę z Grunwaldu do Trok i z powrotem. Kolejne osoby przekraczały linię mety, a ja od samego patrzenia na nich miałam otarcia, nie powiem gdzie…Organizatorzy widząc nasze zainteresowanie od razu przeszli do akcji marketingowej i opowiedzieli o zbliżających się startach. Szło im tak dobrze, że sprzedaliby kalejdoskop niewidomemu w 5 sekund. Nic więc dziwnego, że już po chwili mieli dodatkowych 3 startujących w Warnija 200 w sierpniu w postaci mua, Karoliny i Tomka… Po powrocie do Błonia “pochwaliliśmy się” swoją jakże przemyślaną decyzją i za moment do grona dobrze postrzelonych dołączył Sławek, również na dystansie 200, plus Paweł i Darek na dystansie 100, odpowiednio na szosie i gravelu.

I choć przez pierwsze kilka tygodni cieszyłam się jak szczeniak, który dostał kość, to z czasem początkowy entuzjazm zaczął ustępować miejsca lękowi. Tradycyjnie, Moncia najpierw odwali, a potem pomyśli. Po pierwsze moim dotychczas najdłuższym pokonanym dystansem było z grubego jakieś 160 km, a po drugie miało to miejsce na wywalcowanym Mazowszu, gdzie przewyższenia na liczniku to jak święty Gral - każdy szuka, ale jeszcze nikt nie znalazł. A tu organizator jasno informował, że dystans do pokonania nie będzie ani krótki, ani płaski. Dlatego niewiele myśląc postanowiłam wdrożyć przygotowania. Polegały one oczywiście nie na jeździe, a głównie na nieustannych rozmowach z Tomkiem, Sławkiem i Karolą, co by dali koła i czekali na Moncię po każdym podjeździe, a w razie czego podpięli maskę z tlenem i linkę holowniczą. 🫣😅

S2025E008-Asset-02
S2025E008-Asset-03
S2025E008-Asset-09
Rajd Warnija 2025 - 2 sierpnia 2025

Warnija - przebieg rajdu

W końcu wybiła godzina zero, a właściwie zanim wybiła to czekała nas ostatnia noc przed rajdem w hotelu w Olsztynie, niedaleko miejsca startu zlokalizowanego w Dywitach. A że noc przebiegła wyjątkowo spokojnie, to wiadomo już było, że zuuuooo pier*olnie znienacka. Z samego rana sięgnęłam po telefon by napisać gadkę motywacyjną dla mojej Bajkowej Ekipy, gdy moim oczom ukazał się komunikat z czerwonym wykrzyknikiem od organizatora, którego treść brzmiała w skrócie tak: “Ktoś z naszych się jebnął i zamiast 209 km macie do przejechania 228 km, ale kto by to tam liczył.” Bosze szumiący, następnym razem sama sobie strzelę z plaskacza w twarz, jak moje alter ego wpakuje mnie w takie maliny. Gadki motywacyjnej to teraz ja potrzebowałam, a wspomnianym wcześniej tlenem też bym nie pogardziła… No ale co miałam zrobić, mogłam udać, że dostałam sraczki po kolacji dnia poprzedniego, rzęsistego okresu po tym, jak się spóźnił albo stawić się na linii startu i cieszyć się, jak nagi w pokrzywach, idąc w zaparte, że udział w rajdzie i 8-9 h na siodełku, to najlepszy pomysł na spędzenie pierwszej sierpniowej soboty. Wybrałam bramkę nr 3 i punktualnie o 8:00 stałam już gotowa na rzeź. Pocieszała mnie tylko myśl, że w najgorszym wypadku moje zwłoki będą w dobrych rękach Sławka, Tomka i Karoli.

Z przemyśleń o tym, od czego zaczną jedzące mnie robaki wyrwał mnie dźwięk strzału oznaczający start. Ruszyliśmy grupą 12 osób na trasę. Szybko zorientowałam się, że rześkość poranka odczuwały nie tylko moje receptory, bo od samego początku wyklarowało się dość ambitne tempo, które nie schodziło poniżej 35 km/h. Kolejne kilometry właściwie połykaliśmy, a Sławek szybko stał się samozwańczym liderem grupy. O dziwo moje nogi nadążały przebierać na pedałach i za sprawą oczu zahipnotyzowanych tylnym kołem Sławka, leciały na autopilocie. De facto na pierwszy bufet w Ornecie wpadliśmy po nieco ponad godzinie z 40 km na liczniku.

Jako że noga dobrze podawała, wrzuciliśmy tylko po kilka kawałków arbuza na ząb i postanowiliśmy cisnąć dalej. Jako że temperatura się nieco podniosła, a godzina zrobiła się bardziej cywilizowana, mój mózg się obudził i zaczął napawać się widokami dookoła. Była to miła odmiana od koła Sławka, w którym znałam już każdą wypustkę. 😅 Swoją drogą jadąc razem od linii startu nasza czwórka zgrała się już tak, że mogliśmy trzymać koło z zamkniętymi oczami.

S2025E008-Asset-04
S2025E008-Asset-06
S2025E008-Asset-08
Rajd Warnija 2025 - 2 sierpnia 2025

Wciąż trzymając całkiem dobre tempo wpadliśmy na kolejny bufet tym razem w Bisztynku pokonując pierwsze 100 km. Tutaj czekał na nas dwudaniowy, domowy obiad z kompocikiem i deserkiem. Zbumelowaliśmy tu trochę, delektując się posiłkiem, ale uznaliśmy, że nigdzie nam się nie spieszy. 😉 I wszystko byłoby pięknie, gdyby tylko ktoś mnie oświecił, że mizeria na rowerze to jak bomba z opóźnionym zapłonem. Matko bosko fluorescencyjna, franca co i rusz przypominała o sobie, chcąc ze mnie wyjść górą i za każdym razem zostawiając posmak ogórka w buzi. 😅 I w takich okolicznościach mijały mi kolejne kilometry. Z czasem doszły kolejne dolegliwości w postaci lekkich skurczy tu i tam. Niewiele myśląc wykonałam telefon do mojego wozu technicznego w postaci Kuby i moich dwóch gwiazd i poprosiłam o dostarczenie magnezu. Gdy Kuba dotarł, jedliśmy tabletki jak cukierki, by tylko odwieść nasze mięśnie od wszczęcia strajku. I na szczęście podziałało!

Siłą rzeczy był to pierwszy znak, że lekko już było. I choć przepołowienie dystansu przyniosło chwilę radości i uczucie ulgi, to jednak widać było, że duch walki w narodzie nieco przygasa. Wraz ze wzrostem kilometrów i przewyższeń na liczniku tempo spadało, a i z ust dawało się coraz częściej słyszeć jakieś soczyste przekleństwo, szczególnie na podjazdach. W ruch poszły też żele, bo dystans między drugim, a trzecim bufetem to prawie 80 km. Niemniej w końcu udało nam się do niego dotrzeć. Moment zejścia z siodełka i próba poruszania się na nogach, które po 180 km były już poza moją kontrolą był dość znamienny i wyraźnie sugerował “Panie Turek, kończ Pan ten mecz!” 😅 Dlatego po szybkim ogarnięciu pieczątki z punktu kontrolnego i kilku wszamanych bananach ruszyliśmy dalej.

S2025E008-Asset-10
S2025E008-Asset-12
S2025E008-Asset-13
Rajd Warnija 2025 - 2 sierpnia 2025

Po kolejnych 16 km odnotowaliśmy ostatni bufet z punktem kontrolnym i wystarczyło już tylko dojechać do mety. “Tylko”?? Niby proste zadanie, ale nie w sytuacji, gdy teoretycznie pierwotny dystans już przejechany, blokada w głowie przed dalszą jazdą, a na domiar złego najgorsze przewyższenia zostawione na ostatnie kilometry. O Panie kochaniutki! Żeby ten dowcipniś, co trasę pomylił, żarł do końca życia tylko Paprykarz szczeciński! Walka o każdy kolejny kilometr sprowadzała się do cedzenia przez usta coraz to bardziej wymyślnych “wiązanek” i snucia niezliczonych planów na temat pozbawienia żywota organizatorów. 😉 W końcu ujechani po pachy dotarliśmy do mety. O dziwo w momencie, gdy organizatorzy zawiesili nam na szyi medale finishera, porzuciliśmy plany ich zabójstwa. Na mecie przywitała mnie moja rodzinka oraz Paweł i Darek, którzy również ukończyli swoje rajdy. W pełnym składzie stanęliśmy do pamiątkowego zdjęcia na ściance i czując się niczym na finale Tour de France butelki z szampanem poszły w ruch, a ja dodatkowo dostałam moje ulubione kwiaty! Dzięki mężu za tą niespodziankę!!! I w takich okolicznościach zakończyliśmy swój “pierwszy raz” w rajdzie Warnija, ale zakładam, że nie ostatni.

Podsumowanie

Warnija 2025 przeszła do historii i cieszę się, że mały fragment tej historii napisała moja Bajkowa Ekipa. Dla wielu z nas był to również indywidualny sukces w postaci najdłuższego, przejechanego dystansu w życiu. A z kim, jak nie z taką właśnie ekipą łamać rekordy i przesuwać granice. Dlatego wykorzystam tę okazję i podziękuję mojej Bajkowej Ekipie, że jest, że kręci ze mną, że towarzyszy mi w takich zwariowanych pomysłach. A najlepsze jest to, że wiem, że stać nas na dużo więcej i nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. I oczywiście na pewno o tym usłyszycie! 😉

S2025E008-Asset-11
Rajd Warnija 2025 - 2 sierpnia 2025

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *