Menu Zamknij

Rajd rowerowy w Janowie Podlaskim

Z doświadczenia wiem, że wyjazdy rowerowe na totalnym spontanie są najlepsze. Nic dziwnego, że weekend, który spędziliśmy w Janowie Podlaskim i na którego spędzenie właśnie w tej lokalizacji zdecydowaliśmy się dzień przed wyjazdem, okazał się wyborny. Zero oczekiwań, zero przygotowań i planowania poza tak naprawdę jednym. Udziałem w XI edycji Rajdu Rowerowego Szlakiem Nadbużańskich Dworów i Pensjonatów. W tym roku już niestety po ptokach, ale polecam wam wpisać tę imprezę do startowego kalendarza w przyszłym roku, a zaraz dowiecie się dlaczego.

Kilka słów o rajdzie

Rajd Rowerowy Szlakiem Nadbużańskich Dworów i Pensjonatów to już impreza z tradycjami. W 2022 roku odbyła się X. jubileuszowa edycja. Co roku rajd startuje spod Zamku w Janowie Podlaskim, w którym mieści się hotel Grupy Arche. To właśnie Stowarzyszenie Wspólnota Arche jest jednym z organizatorów imprezy. Wraz ze Stowarzyszeniem Nadbużańskich Dworów i Pensjonatów co roku opracowują trasę przejazdu tak, by pokazać najpiękniejsze zakątki Podlasia. Uczestnicy mają do przejechania zwykle w okolicach 50-60 km, a że jest to impreza typowo rekreacyjna, czyli bez napinki na ściganie, to tak naprawdę jest dla każdego bez limitów wiekowych czy sprzętowych.

Za wpisowe w wysokości od 70 do 100 zł, w zależności od daty dokonania zapisu, uczestnicy otrzymują bogaty pakiet startowy, bardzo smaczny posiłek regeneracyjny po ukończeniu rajdu, a do tego mają możliwość wygrać sporo atrakcyjnych nagród w tomboli zamykającej całość imprezy, w tym weekendy dla dwóch osób w okolicznych dworkach i pensjonatach. Zasadniczo oferta w ramach wpisowego podczas rajdu, to jak butelka wytwornego szampana przy "Sowietskoje Igristoje" oferowanym podczas startu w mazowieckich maratonach.

O bezpieczeństwo uczestników podczas przejazdu dba policja i ekipa medyczna. Że też ja zawsze muszę sprawdzać poziom usług świadczonych przez te służby, zamiast zaufać na słowo, że są ok! No ale czego się nie robi dla rzetelnego dziennikarstwa tudzież blogerstwa. 😉 Tak czy siak do szczegółów jeszcze dojdziemy, a póki co więcej informacji na temat wyścigu możecie znaleźć na stronie organizatora - Link.

Rekonesans przed rajdem

Jako że do Janowa Podlaskiego dotarliśmy w piątek wieczorem, a rajd odbywał się w niedzielę, oczywistym było wykorzystać sobotę na rekonesans okolicznych szlaków i ścieżek. Nie chcąc powtarzać odcinków zaplanowanych w ramach przebiegu rajdu, postanowiliśmy ruszyć w przeciwnym kierunku i zwiedzić m.in. okolice Parku Krajobrazowego Podlaski Przełom Bugu. Mój kochany mąż wytyczył nam pętlę przez okoliczne miejscowości, która pokrywała się częściowo z trasą rajdu z poprzedniego roku. Na początek jednak mieliśmy przejechać się bardzo urokliwym, czerwonym szlakiem wzdłuż Bugu, czyli naturalnej granicy między Polską i Białorusią.

S2023E009 Asset 02
S2023E009 Asset 04
S2023E009 Asset 03

I piękny to on rzeczywiście był. Problem polegał na tym, że nie był on zbytnio przejezdny. Powiedzieć, że wspomniany szlak bywa rzadko uczęszczany, to tak jakby stwierdzić, że Czarnobyl trochę tętni życiem. Żywej duszy nie było tu chyba od lat 90. I w tym momencie powinna nam się zaświecić czerwona lampka, ale gdzieżby. My uznaliśmy, że skoro już jesteśmy w dupie, to czemu by się w niej na dobre nie rozgościć i z uporem maniaka przedzieraliśmy się przez wysokie na metr krzaczory. Lampka ostrzegawcza nr 2 również nie wywarła na nas większego wrażenia. W pewnym momencie GPS działał tak, że zdążyłabym wziąć kąpiel i ogolić nogi. Mimo to Kuba zachowywał spokój tybetańskiego mnicha i zarządził jazdę dalej. I wtedy ni stąd, ni zowąd na naszej drodze ukazało się… dwóch panów w mundurach z ostrą bronią. Ku naszej radości mówili po polsku, a nie po białorusku. Niemniej był to jedyny powód do radości, bo jakoś przesadnie pozytywnie usposobieni nie byli. Okazało się, że ze względu na budowę zapory na granicy z Białorusią, powinniśmy zgłosić i otrzymać zgodę na przejazd pasem przygranicznym od straży granicznej, o czym oczywiście nie mieliśmy bladego pojęcia. Panowie w sposób kulturalny acz zdecydowany nakazali nam oddalenie się z tego terenu, co uczyniliśmy ochoczo w tempie tzw. "zapier*alającym".

Na szczęście dalsza część rekonesansu podlaskich szlaków rowerowych dostarczyła nam już mniej ekstremalnych wrażeń. Za to obfitowała w piękne widoki m.in. na zakolu Bugu i na pobliskiej plaży. W efekcie wskaźnik selfików na kilometr był w tym dniu wyjątkowo wysoki. Mieliśmy też mały przedsmak rajdu w postaci mijanych dworków i pałacyków np. Dwór Zaścianek w Sarnakach, czy Dwór Zabuże.  Dodatkową atrakcją była przeprawa promem napędzanym na... korbkę w Mielniku. I tu kolejna porcja kudosów leci tym razem do pani, która zapłaciła za nasz przejazd. Nieco za późno dendryty z neuronami przekazały nam, że panowie na promie mogą nie realizować opłat zbliżeniowych. 🥴 Po przeprawie zrobiliśmy krótką przerwę na popas, by następnie ruszyć w stronę naszej powrotnej przeprawy przez Bug mostem w Kózkach. Po dotarciu do bazy czyli zamku w Janowie Podlaskim licznik pokazał całkiem miłe dla oka ponad 100 km. Gdyby ktoś był chętny powtórzyć, to przebieg naszego przejazdu znajdziecie tutaj - Link. Dla osób o słabszych nerwach zaleca się modyfikację początkowego odcinka. 😉

S2023E009 Asset 05
S2023E009 Asset 06
S2023E009 Asset 07

Przebieg rajdu

W końcu nadszedł dzień wyścigu. Połechtani pięknem Podlasia z dnia poprzedniego czekaliśmy z niecierpliwością na więcej. W końcu wybiła godzina 10:30 i uczestnicy rajdu podzieleni na 15-osobowe grupy zaczęli opuszczać miejsce startu spod zamku w Janowie Podlaskim. Przyszła też nasza kolej i wraz ze znajomymi Kuby z pracy ruszyliśmy w stronę pensjonatu Uroczysko Zaborek, czyli pierwszego punktu programu. Już po niespełna 7 km mieliśmy możliwość skorzystać z poczęstunku i delektować się smakiem kanapki ze smalcem i ogórkiem kiszonym, z widokiem na świetnie zachowany Wiatrak "Koźlak" i Bielony Dworek pamiętający czasy powstania styczniowego. Jeśli lubicie czuć oddech historii na plecach, to polecam tu przyjechać i zamieszkać we wspomnianych obiektach. Więcej info znajdziecie na stronie pensjonatu - Link.

S2023E009 Asset 08
S2023E009 Asset 09
S2023E009 Asset 10

My natomiast już po chwili znów siedzieliśmy na rowerach podążając w kierunku kolejnego punktu programu, czyli Sanktuarium Męczenników Podlaskich w Pratulinie, o którego historii możecie dowiedzieć się więcej tutaj - Link. Zgodnie z charakterem imprezy jechaliśmy sobie spokojnym, rekreacyjnym tempem bez większych skoków tętna, ciesząc oko widokiem wiejskich krajobrazów. I ta strategia okazała się w punkt po wrażeniach dnia poprzedniego. 😉

W końcu dotarliśmy na miejsce, gdzie czekała już na nas gorąca zupa. Słowo "gorąca" to w tym wypadku słowo klucz, bo miała tak na oko z 500 stopni Celsjusza. Gdy przejmowałam swoją porcję od pana obsługującego wielki kocioł z chochlą, jednorazowa miska postanowiła wziąć mnie z zaskoczenia i zaatakowała swoją zawartością. A potem to już dynamiczny rozwój zdarzeń prawie jak w "Na dobre i na złe". Rozpaczliwe ściąganie rękawiczki, chłodzenie poparzeń wodą, aż w końcu wizyta w karetce i bezcenna reakcja pana medyka: "A co to za sierota?" 😉 Skończyło się na zapacianiu całej ręki Pantenolem. Tym samym potwierdzam z autopsji, organizatorzy rajdu pomyśleli o wszystkim, a ekipy medycznej nie zaskoczy żaden dziwny przypadek.

S2023E009 Asset 11
S2023E009 Asset 12
S2023E009 Asset 13

Po zakończonej akcji ratunkowej ruszyliśmy w dalszą drogę do kolejnego przystanku o wdzięcznie brzmiącej nazwie Muzeum Fabryka Wódek i Likierów Rektyfikacji Cieleśnica. Organizator wiedział co robi, planując taki układ trasy. Przez cały odcinek towarzyszył nam bowiem bardzo silny "wmordęwind" z lekkimi opadami, ale motywacja by dojechać na miejsce była jeszcze silniejsza. Tym bardziej, że fabryka postanowiła znów otworzyć się dla zwiedzających w setną rocznicę uruchomienia w 1923 roku. Poza zwiedzaniem można oczywiście oddać się tu również przyjemności degustacji przeróżnych trunków. Uprzedzając wasze pytania kontakt do muzeum znajdziecie tutaj - Link. My tym razem poprzestaliśmy na uzupełnieniu izotonika w bidonach. Ale kto wie, może nasze nogi ponownie zawitają w to miejsce, tyle że już niewpięte w spd-y, aby móc posmakować czegoś mocniejszego. 😉

S2023E009 Asset 16
S2023E009 Asset 14
S2023E009 Asset 15

Nasz przejazd zmierzał powoli ku końcowi, ale na mapie pozostał jeszcze jeden, ważny punkt. Dla mnie o tyle ważny, bo po pierwsze nigdy tu nie byłam, a po drugie bardzo kocham konie. I jak słusznie się domyślacie chodzi oczywiście o Stadninę Koni Janów Podlaski w Wygodzie. Do dziś wypominam sobie, że nie dotarłam tu w latach jej świetności, niemniej wciąż robi ogromne wrażenie. Założona w 1817 roku stadnina liczy obecnie około 400 koni krwi arabskiej i półkrwi angloarabskiej i jest otwarta dla zwiedzających w każdy dzień. Więcej na temat stadniny przeczytacie na jej stronie - Link.

Po powrocie do zamku w Janowie Podlaskim czekał już na nas porządny posiłek regeneracyjny oraz tombola, w której niestety tym razem nie dopisało nam szczęście, ale kto wie, może uda się za rok. Tradycyjnie już podrzucam wam ślad do przejazdu z tego dnia - Link. A na koniec kolejna seria kudosów leci tym razem do Piotrka, jednego z naszych kompanów podczas rajdu, który po moim bliskim spotkaniu z zupą przejął rolę reportera i udostępnił mi swoje zdjęcia do tego wpisu.

S2023E009 Asset 17
S2023E009 Asset 18
S2023E009 Asset 19

Podsumowanie

Jako że wyszło długo, to oszczędzę wam zbędnych podsumowań, a jedynie zachęcę do udziału w kolejnej edycji rajdu. Poza świetną organizacją i ciekawymi przystankami na trasie, które co roku się zmieniają, można tu naprawdę "zwolnić tempo" dosłownie i w przenośni. Zaklepcie sobie już dziś 7 lipca w 2024 roku i mam nadzieję do zobaczenia na trasie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *