Czujecie, że niedzielne przejażdżki po ścieżkach rowerowych już was nie kręcą? Chcielibyście się przez moment poczuć niczym Maja Włoszczowska lub Marek Konwa na Mistrzostwach Świata MTB? 😉 Jeśli tak to znaczy, że przyszedł czas na pierwszy start w maratonie rowerowym. A żeby sezon zawodów nie zaskoczył was jak zima drogowców i byście nie czuli się w miasteczku kolarskim, a potem na trasie jak z innej planety to zachęcam do lektury tego tekstu okraszonego kilkoma zdjęciami z moich startów.
Mi też dekadę temu zachciało się ścigania. Któregoś dnia wpisałam od niechcenia w przeglądarkę hasło „zawody rowerowe” i w ten sposób dowiedziałam się o istnieniu najpopularniejszego cyklu maratonów MTB na Mazowszu o nazwie „Mazovia” stworzonego przez byłego kolarza zawodowego Cezarego Zamanę z myślą o kolarzach amatorach. W maju 2010 zaliczyłam swój pierwszy start w maratonie w Piasecznie. Do dziś pamiętam stres związany z tymi zawodami. Najpierw w miasteczku, gdzie pośród ludzi w pro-strojach z pro-rowerami czułam się kompletnie z innej epoki ze swoim licealnym Ital Bike’m z Macro Cash’u. Potem na lini startu w X sektorze widząc tłum przede mną, a następnie na trasie słysząc co i rusz “lewa”. Myślałam wówczas: “Czy ja kurde faktycznie jakoś lamersko wyglądam i jadę, że wszyscy krzyczą, że jakaś lewa jestem?” 😉 Teraz po wielu intensywnych sezonach i przejechanych prawie 70 maratonach wiem już na szczęście nieco więcej m.in. na temat kolarskiego żargonu. Na bazie zebranych doświadczeń powstała poniższa lista by służyć wam jako przepis na udany start w maratonie MTB.
1. Gdzie znaleźć informacje o maratonach MTB?
Może się wydawać, że maratony MTB odbywają się tylko w górach, w końcu nazwa “mountain bike” zobowiązuje. Nic bardziej mylnego. Prawda jest taka, że mapa Polski usiana jest większymi bądź bardziej lokalnymi inicjatywami tego typu. Wśród najbardziej znanych mamy Bike Maraton, który w tym roku świętuje 20-lecie istnienia na rynku, Lang Team Maraton założony przez Czesława Langa, wspomniana już Mazovia MTB Maraton, Poland Bike Maraton Grzegorza Wajsa, Legia MTB Maraton, Puchar Mazowsza, Świętokrzyska Liga Rowerowa, Kaczmarek Electric MTB czy Garmin MTB Series. Trzeba zaznaczyć, że są to cykle wyścigów, co oznacza, że każdy z wymienionych organizatorów oferuje od kilku do kilkunastu wyścigów w ciągu sezonu. Oprócz nich mamy w Polsce dwie znane etapówki na południu: Sudety MTB Challenge oraz Bike Adventure, czyli wyścigi składające się z kilku etapów rozgrywanych dzień po dniu. Dodatkowo w całej Polsce odbywa się wiele pojedynczych imprez, które na dobre zagościły w kalendarzach rowerowych np. King Oscar MTB maraton Przemka Ebertowskiego w Gniewinie z epickim podjazdem pod elektrownię w Żarnowcu, w którym miałam okazję startować. Oprócz imprez w sezonie letnim, a właściwie wiosenno-jesiennym, który zwykle startuje w okolicach kwietnia, a kończy się we wrześniu bądź październiku organizatorzy zadbali też o brak przestojów w sezonie zimowym. Mazovia, Poland Bike czy Legia mają w swojej ofercie po 3 starty właśnie w ramach edycji zimowych. Niestety, ze względów pogodowych mają one coraz mniej wspólnego z zimowym ściganiem i niewiele różnią się od startów rozgrywanych na początku, czy na koniec sezonu letniego. Wszystkie wspomniane maratony to imprezy MTB, natomiast warto dodać, że podobne wyścigi są organizowane dla miłośników rowerów szosowych. Z racji tego, iż nie miałam okazji w nich startować to nie będę się o nich rozpisywać. Fajną kompilację wszystkich imprez rowerowych w formie kalendarza znajdziecie tutaj - Link. Jeśli poczujecie w sobie ducha rywalizacji to na pewno znajdziecie przynajmniej kilka imprez w swojej okolicy.
2. Czego potrzebuję żeby wystartować?
Aby wystartować w maratonie MTB potrzebujecie tak naprawdę 3 rzeczy: rower, kask i trochę pieniędzy. Start w takiej imprezie jest oczywiście płatny. O tym, ile i za co płacicie, możecie przeczytać na stronie organizatora wyścigu. Zwykle jest to pakiet startowy czyli tabliczka z numerem i chipem do pomiaru waszego czasu, przejazd wyznaczoną trasą, przekąski i picie na bufetach podczas przejazdu, posiłek regeneracyjny po dotarciu do mety, medale bądź puchary, o ile dotrzecie w czołówce startujących oraz udział w tomboli z nagrodami. Wysokość opłat jest różna w zależności od cyklu oraz dodatkowo od dystansu/kategorii wiekowej, w jakiej startujecie. Często koszt startu dla dzieci i młodzieży jest niższy, a trasa odpowiednio krótsza. Opłatę startową można uiścić przelewem przed dniem startu bądź na miejscu zwykle w formie gotówki w tzw. “biurze zawodów”.
Jeśli chodzi o rower to tak naprawdę nie ma żadnych konkretnych wymagań, poza tym, że powinien być to rower MTB, chociaż w regulaminach niektórych organizatorów nawet ten fakt nie jest doprecyzowany. Chodzi jednak o to, że nie potrzebujecie maszyny do zabijania, żeby się ścigać. Oczywiście są osoby startujące na naprawdę drogich rowerach z lepszym, bądź gorszym skutkiem. Czasem można u niektórych zaobserwować więcej karbonu niż skilla (od niedawna to stwierdzenie odnoszę również do siebie ;)), ale widać, że pojawia się coraz więcej osób chcących spróbować swoich sił bez zbędnej napinki. Startują na tym i w tym, co mają. Nie raz widziałam na trasie osoby na rowerach sprzed 20 lat (zdarzały się i legendarne Wigry) startujące w bawełnianej koszulce i krótkich spodenkach w palmy. I szczerze uważam, że takie podejście jest najzdrowsze i wręcz do niego namawiam. Nie ładujcie nie wiadomo jakich pieniędzy w rower, czy strój by rozpocząć swoją przygodę z maratonami. W momencie, gdy coś nie zaklika i stwierdzicie: „To nie dla mnie.”, ból w kieszeni będzie lżejszy, a i rozczarowanie mniejsze. Jedyne, o co należy zdecydowanie zadbać to kask rowerowy. Niestety, co roku zdarzają się na trasach wypadki, a kask wielokrotnie uratował kolarzy przed większymi obrażeniami.
3. Jak przygotować się do wyścigu?
Jeśli już zdecydowaliście się na konkretne zawody (zakładam, że znacie miejsce i datę wyścigu, najlepiej takie informacje zawsze sprawdzać na stronie organizatora cyklu) to czas poczynić małe przygotowania. Po pierwsze warto uiścić wspomnianą już wcześniej opłatę startową. Często organizatorzy oferują zniżki jeśli zapłacicie z odpowiednim wyprzedzeniem. Jeśli jednak istnieje ryzyko, że coś wam wypadnie to spokojnie możecie poczekać z opłatą do dnia startu. Wtedy musicie dotrzeć do miasteczka zawodów z odpowiednim zapasem czasu. Po drugie sprawdźcie, z jaką trasą przyjdzie wam się mierzyć. Zwykle w opisie organizator podaje dystans trasy oraz kilka informacji o tym, jakimi drogami jest ona poprowadzona (drogi szutrowe, leśne dukty, single czy odcinki z przewagą piachu). Warto zapoznać się z tą informacją, bo wiemy, na co się przygotować. Na podstawie opisu możecie też zdecydować, na jakim dystansie chcecie się ścigać. W większości imprez macie możliwość wyboru spośród co najmniej dwóch dystansów. Tu jedna uwaga. Jeśli startujecie w więcej niż jednym wyścigu z danego cyklu warto trzymać się już jednego dystansu bowiem na koniec zostaniecie uwzględnieni w tzw. klasyfikacji generalnej. Poświęcę jej więcej uwagi na koniec. Po trzecie sprawdźcie, w jakim stanie jest wasz rower, czy trzeba coś podregulować, przesmarować, dopompować itd. Wprawdzie zwykle w miasteczku zawodów jest możliwość skorzystania z serwisu, ale generuje to tylko niepotrzebny stres, a czasu przed startem zwykle zawsze jest za mało. Dodatkowo przygotujcie sobie taki mini zestaw naprawczy (dętkę, pompkę, łyżki). Nie jest on niezbędny, ale jeśli potraficie zmieniać dętkę to warto go mieć na wszelki wypadek. I najważniejsze, w dniu startu zadbajcie o to by zjeść porządny posiłek, najlepiej węglowodanowy na około 1,5 h przed startem oraz by zaopatrzyć się wystarczającą ilość picia. Ja zwykle zabieram co najmniej dwa bidony ponieważ wbrew pozorom łatwo je pogubić na trasie. Wygodną alternatywą do bidonów jest camelback, czyli plecak ze specjalnym wkładem na picie, do którego możecie przy okazji spakować telefon, dokumenty, czy kluczyki do auta.
4. O czym muszę pamiętać w dniu zawodów?
Jeśli jest to wasz pierwszy start to zadbajcie o to, by dotrzeć do miasteczka zawodów odpowiednio wcześnie. My zwykle staramy się być nie później, niż ok 1,5–2 h przed startem. Wydaje się to bardzo dużo czasu, ale jakoś zawsze na koniec go brakuje. W pierwszej kolejności po przyjeździe na miejsce należy udać się do biura zawodów. Zazwyczaj takie biuro jest oznaczone i znajduje się pod namiotem, łatwo je rozpoznać po osobie/osobach siedzących przy stoliku z laptopem. Ich rolą jest przyjąć opłaty, wprowadzić wasze dane do systemu na zadeklarowanym dystansie i w odpowiedniej kategorii wiekowej oraz wydawać pakiety startowe. Kluczową kwestią jest chip, który odpowiada za wasz pomiar czasu podczas przekraczania linii startu i mety. Warto dopytać w biurze zawodów, jak poprawnie go zamontować, żeby potem nie było przykrej niespodzianki czyli braku waszego nazwiska na liście z wynikami. Dodatkowo poproście o numer alarmowy i zapiszcie w telefonie. Ja do tej pory zawsze go miałam i szczęśliwie nigdy nie musiałam z niego korzystać. Jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony. 🙂 Zapoznajcie się z oznaczeniami trasy, zwykle oznaczenia na poszczególnych dystansach różnią się kolorem. Koniecznie pilnujcie by na trasie podążać za swoim kolorem strzałek bowiem nie ma możliwości zmiany dystansu w trakcie wyścigu. Jedziecie od początku do końca na dystansie, który zadeklarowaliście w biurze zawodów. Po załatwieniu formalności oraz montażu numeru startowego z chipem na rowerze warto zrobić rozgrzewkę. My zwykle robimy kilka pierwszych kilometrów trasy. Dzięki temu łatwiej jest odnaleźć się na początku wyścigu, gdy towarzyszy wam stres i setki innych zawodników. Po rozgrzewce zwykle jest już czas by udać się się na linię startu. W przypadku większych imprez organizator wprowadza często podział zawodników na tzw. sektory w zależności od zajmowanych miejsc i zdobywanych punktów w poszczególnych wyścigach. Osoby, które startują po raz pierwszy zawsze startują z ostatniego sektora. O awansie do wyższego sektora decyduje czas, jaki uzyskają względem zwycięzcy. Czekając na start swojego sektora włączcie aplikację z zapisem trasy (np. Endomondo, Strava). W przypadku jakiejkolwiek sytuacji wyjątkowej w czasie przejazdu łatwiej będzie was zlokalizować na podstawie przejechanych kilometrów.
Warto pamiętać o kilku zasadach na trasie maratonu. Po pierwsze wolniejszy zawodnik ma obowiązek przepuścić szybszego i nie należy utrudniać manewru wyprzedzania. Zwykle taki zapis jest zawarty w regulaminie imprezy. W praktyce oznacza to, że jeśli słyszycie za sobą hasło “lewa” to należy trzymać się prawej strony trasy i umożliwić zawodnikowi z tyłu minięcie was lewą stroną. W sporadycznych przypadkach możecie usłyszeć hasło “prawa” i wtedy analogicznie należy zjechać na lewą stronę zostawiając prawą wolną. Chciałabym, by ktoś mi to powiedział przed moim pierwszy startem. Jakby co, wszystko z wami w porządku i nikt nie ma zastrzeżeń do waszej jazdy. Po prostu są inni jadący nieco szybciej i dają wam o tym znać. 🙂 Po drugie na trasie możecie natrafić na rozjazd na poszczególne dystanse (w przypadku jeśli wyścig jest rozgrywany na dwóch różnych pętlach). Pamiętajcie by podążać za odpowiednim kolorem strzałek. Już wielu zawodników z tzw. czuba przez głupią pomyłkę na rozjeździe zawaliło całe zawody. W przypadku wyścigów rozgrywanych na jednej pętli dla wszystkich dystansów musicie z kolei liczyć, ile okrążeń już pokonaliście. Tu też łatwo o pomyłkę, jeśli przyjedziecie mniej pętli niż powinniście z automatu otrzymacie status DNF („Did not finish”). Na trasie będziecie mijać bufety, w których możecie zaopatrzyć się w wodę (czasami izotonik) i banany. Korzystajcie z nich, ale pamiętajcie by kubeczki czy butelki, które złapiecie wyrzucić w tzw. strefie bufetowej. Organizatorzy mają obowiązek pozostawić po maratonie porządek. Biorąc sobie tą zasadę do serca możemy ułatwić im pracę oraz liczyć, że władze gminy podejmą z nim współpracę w celu zorganizowania kolejnej imprezy. I na koniec, gdy tylko zobaczycie linię mety ciśnijcie ile fabryka dała, fajnie poczuć na koniec, że daliście z siebie wszystko. 😉
Po dotarciu na metę możecie posilić się ciastem i owocami oraz uzupełnić płyny w miasteczku zawodów. Oprócz tego przysługuje wam regularny posiłek regeneracyjny. Zwykle pozostawia on wiele do życzenia, ale umówmy się — głodny kolarz wciągnie wszystko. 🙂 Gdy zaspokoicie pierwszy głód, możecie rozważyć umycie roweru. Zwykle są dostępne myjki typu karcher, rzadziej wąż strażacki podłączony do hydrantu, ale takie cuda już też przerabialiśmy. Na bardziej popularnych cyklach możecie również skorzystać z usług fizjoterapeutów, którzy mają swoje magiczne sztuczki na obolałe mięśnie. W tzw. międzyczasie powinniście otrzymać sms z waszym wynikiem. Warto zerknąć bo może powinniście w tym momencie biec na dekorację zwycięzców. Zwykle dekorowanych jest 3 zawodników i zawodniczek w kategorii OPEN (spośród wszystkich startujących na danym dystansie) oraz 3 zawodników i zawodniczek w każdej kategorii wiekowej (info, w jakiej kategorii wiekowej jesteście znajdziecie na stronie organizatora). Po dekoracji zwykle odbywa się tombola z nagrodami. Zasady są proste: jeśli zostanie wylosowana karteczka z waszym numerem startowym wygrywacie nagrodę. Zwykle nie są one mega wartościowe, ale kto z nas nie lubi wygrać smaru do łańcucha czy sprayu do amortyzatora. 😉 Poza tym zdarzają się naprawdę fajne nagrody w tombolach pojedynczych wyścigów. Mi udało się wylosować ramę do roweru w ramach nie rozgrywanego już niestety Maratonu Jastrzębi Łaskich. Po zakończeniu tomboli daje się zwykle słyszeć z głośników dobrze znaną braci kolarskiej piosenkę Elektrycznych Gitar “To już jest koniec”. I wtedy faktycznie pozostaje już tylko udać się do auta, wrócić bezpiecznie do domu i planować kolejny start.
5. Skąd będę wiedzieć, jak mi poszło?
No właśnie, skąd wiadomo tak naprawdę jak nam poszło. Po pierwsze powinniście otrzymać wspomnianego smsa z waszym czasem i miejscem OPEN oraz miejscem w kategorii wiekowej. Po drugie organizator zwykle wywiesza w trakcie zawodów papierowe listy na tablicy wyników z numerami startowymi, czasami i kategoriami wiekowymi w podziale na dystanse. Możemy na nich sprawdzić, jak nam poszło względem innych startujących jeszcze w miasteczku zawodów. Trzeba pamiętać, że wyniki z list są wynikami nieoficjalnymi. Zdarza się bowiem, że zawodnicy zgłaszają protesty, które mogą zostać uwzględnione i tym samym wpłynąć na ostateczną klasyfikację. Dlatego najlepiej uzbroić się w cierpliwość i po powrocie do domu sprawdzić wyniki na stronie organizatora. Będziecie mogli na spokojnie prześledzić wyniki dla danego wyścigu oraz wyniki i punktację klasyfikacji generalnej czyli podsumowanie wyników ze wszystkich rozegranych dotychczas wyścigów cyklu w danym roku w podziale na dystanse i kategorie wiekowe. Tam również sprawdzicie, czy nie awansowaliście w klasyfikacji sektorowej. Jest to ważna informacja, jeśli planujecie kolejny wyścig. Start ze złego sektora może bowiem skutkować naliczeniem kary czasowej bądź dyskwalifikacją.
Podsumowanie
Słowem podsumowania nigdy nie jest za wcześnie ani za późno by zacząć swoją przygodę z maratonami rowerowymi. Kategorii wiekowych i dystansów starczy dla wszystkich. Poza samym maratonem w miasteczku zawodów czeka na was i na waszych najbliższych trochę atrakcji (kącik dla dzieci, testy sprzętu rowerowego, sklepik z odzieżą sportową). Brać kolarska przyjmie nowych amatorów ścigania z otwartymi ramionami i wiem, o czym mówię. Znam dwóch takich, którzy jak już przyjęli w ramiona to nie puścili do dzisiaj. Dziewczyny nie miały wyboru i musiały za chłopaków wyjść za mąż. 😉 Jeśli zatem nie macie pomysłu na weekend, zabierajcie rower i ruszajcie na start. A mamusię przeproście i powiedzcie by poczekała z obiadem, po powrocie zjecie porcję za dwóch/dwie. 😉