Wprawdzie po weekendzie już dawno śladu nie ma, a jednak wciąż korzystam z duracelków, które właśnie w miniony weekend naładowałam pod korek. Wystarczyły dwa rowery, sztos miejscówka, sztos pogoda i oczywiście wyborne towarzystwo. A wszystko to w ramach firmowego wyjazdu integracyjnego do Iławy.
Przygotowania
Zawsze, gdy zmierzam do nowego miejsca na rowerowe eskapady staram się ustalić, co warto przejechać. I wiecie co jest piękne? Dziewczyny Ministry są piękne. Tzn. wiadomo, dziewczyny należące do tej społeczności są oczywiście piękne. 🙂 Natomiast chodzi mi o piękno tej społeczności. Piękne jest w niej to, że przed wyjazdem wrzuciłam na niej zapytanie, co warto przejechać w okolicach Iławy i już po 5 minutach miałam pierwsze odpowiedzi. Po kolejnych 15 minutach rozmowy z Basią miałam już namiar na lokalnego miłośnika dwóch kółek, Błażeja, dwa gpxy ze śladami tras, które warto zrobić w okolicy i wstępną ustawkę na szosę. Ministra Kolarstwa, z tego miejsca oddaję ci hołd, bo ty żeś naprawdę zebrała "creme de la creme" kobiecego światka kolarskiego w tej grupie.
No więc mając owe gpxy i zero nawigacji (tu jest miejsce dla loży szyderców, która może się trochę ze mnie ponabijać, że jeszcze się takowej nie dorobiłam, ale list do świętego się lada moment napisze, więc kto wie, kto wie ;)) postanowiłam obadać rynek aplikacji rowerowych. Okazuje się, że istnieje takie cudo jak BikeGPX, które można sobie zainstalować na telefonie i wgrać mapki. Naprawdę mega opcja, fajnie sprawdziła się podczas jazd. Nie pozostało nic innego jak spakować rowery i ruszyć na podbój iławskich szlaków rowerowych.
Trasa na MTB - Wyścig Pięciu Jezior
Jako że pierwszego dnia zameldowałam się w hotelu dopiero o godzinie 15.00, postanowiłam zrobić sobie krótszą trasę i tym samym wybrałam MTB. Pętla, którą polecił mi Błażej to nic innego jak Wyścig Pięciu Jezior, jedne z najbardziej znanych zawodów MTB w tej okolicy, obecnie rozgrywanych w ramach cyklu Milko Mazury MTB. Traska prawie w całości wiedzie przez tereny leśne w pobliżu okolicznych jezior, głównie szerokimi duktami i gdzieniegdzie singlami. O tej porze roku była ona wyjątkowo malownicza. Kilometrami sunęłam po liściastych dywanach we wszystkich możliwych odcieniach żółci, pomarańczy i czerwieni. Fragmentami jedzie się tuż nad samym jeziorem, co nadaje dodatkowego smaczku. Nie ulega jednak wątpliwości, że największym walorem całej trasy jest przejazd przez drewnianą kładkę nad jeziorem Radomno. Nie było opcji nie przystanąć na zdjęcie, szczególnie, że wpadłam tam w okolicach złotej godziny, a zachodzące słońce zrobiło mega klimacik.
Niestety na jednym fragmencie trasy napotkałam na spore utrudnienia z powodu wycinki drzew. Przeszacowałam też nieco swoje możliwości i czasowo przestało mi się to wszystko spinać. Jakoś niekoniecznie chciałam tej nocy spać z wilkami, poza tym czekało na mnie jeszcze trochę imprezowania w hotelu ze znajomymi z pracy i ostatecznie zdecydowałam się skrócić pętlę. Wyszło i tak całkiem przyjemne 30km, które stanowiło jedynie preludium do dnia następnego.
Trasa na szosę - Lubawa i Park Krajobrazowy Wzgórz Dylewskich
Drugi dzień to już dużo dłuższa przejażdżka, na którą umówiłam się z Błażejem zarekomendowanym przez Basię. I żeby nie było, pilnowałam się na imprezie poprzedniego wieczoru. 😉 Swoją drogą zastanawiam się, czy to wciąż normalne, że zamiast porządnie się wybawić, ja nastawiłam sobie alarm w telefonie przypominający o powrocie do pokoju, żeby nie zaspać na śniadanie i na ustawkę. Niemniej, jak się później okazało, nie żałowałam ani przez moment.
Około godziny 11.00 opuściłam Iławę i kierowałam się w stronę Lubawy. Błażej obiecał świetne asfalty oraz przepiękne widoki. Na potwierdzenie jego słów nie musiałam długo czekać. Jechało się mega przyjemnie, a dziury podczas całego przejazdu można by policzyć na palcach jednej ręki. Okoliczności przyrody Parku Krajobrazowego Wzgórz Dylewskich w jesiennej odsłonie oraz pogoda, która drugi dzień z rzędu dała z siebie wszystko bynajmniej nie skłaniały do ciśnięcia KOMów, ale do napawania się chwilą tu i teraz. Powoli zaczynam się lubować w tym kolarstwie turystycznym. Bez napinki, bez ciśnienia (no chyba, że w oponach), tylko dla czystej przyjemności z jazdy i zwiedzania okolicy.
Błażej, który robił tego dnia za przewodnika poprowadził traskę m.in. przez znaną wielu kolarzom, miejscowość Wygoda, Górę Dylewską i Glaznoty. Po drodze potrenowaliśmy trochę CX z powodu zamknięcia mostu. 😉 Wpadliśmy też do lokalnego Paryża by ostatecznie rozstać się w Rożentalu pod pięknym drewnianym kościółkiem. Błażej musiał uciekać do pracy, ja z kolei kontynuowałam jazdę do Iławy. A że wciąż miałam jeszcze i czas i chęć by pokręcić, to dorobiłam sobie małą pętlę wzdłuż jeziora Jeziorak w stronę Szałkowa. Ostatecznie wyszła mi piękna runda ok. 110 km i prawie 850 m przewyższeń. Jak dla mnie idealne zwieńczenie mojego pierwszego szosowego sezonu.
Podsumowanie
Krótki, treściwy wyjazd w samo serce Polski okazał się mega udany. Polecam wam odwiedzić Iławę i okolice bez względu na to, jakim rowerem dysponujecie. Każdy z pewnością znajdzie tu coś dla siebie. Oczywiście częstujcie się moimi gpxami na Stravie. A jeśli już uda wam się tu dotrzeć to dajcie znać Błażejowi, to naprawdę złoty chłopak. Z przyjemnością pokaże wam okoliczne atrakcje, a przy okazji umili czas jazdy miłą pogawędką.