Zwiftoza to ogólnoświatowa choroba, która dopada coraz to większy odsetek populacji. Jest o tyle groźna, że nie trzeba mieć kontaktu z zarażonym by samemu zachorować. I mimo, że została rozpoznana już wiele lat temu to ku uciesze wszystkich nosicieli nie wymyślono na nią dotychczas lekarstwa. 😉
By dołączyć do grona pozytywnie zakręconych, domowych roweromaniaków należy kupić trenażer i subskrypcję do aplikacji Zwift, która działa zarówno na komputerach jak i tabletach czy telefonach. W sieci można znaleźć tysiące poradników dotyczących aplikacji, dlatego zamiast raczyć Was kolejnymi poradami postanowiłam przedstawić kilka zalet korzystania z Zwifta z przymrużeniem oka. 🙂
1. Wreszcie trenażer się zamortyzuje
Kupno trenażera często jest impulsem, wydaje się bowiem najlepszym rozwiązaniem by kontynuować sezon kolarski także w okresie zimowym. Ja również temu uległam i kilka lat temu kupiłam jeden z modeli Tacx’a. Niestety okazuje się, że kręcenie na sucho czy do seriali nie jest zbytnio wciągające, przynajmniej ja nie odnalazłam w tym przesadnego fun’u. Trenażer szybko trafił na strych. W końcu odpaliłam bezpłatny tygodniowy trial Zwifta i faktycznie zaklikało. Mój mąż, który co roku na jesieni ściągał na moją prośbę trenażer ze strychu po to by zanieść go tam z powrotem na wiosnę w stanie nienaruszonym za to z lekką warstwą kurzu teraz stwierdził, że “wreszcie trenażer się zamortyzuje”. 🙂 Dlatego jeśli macie trenażer i nie korzystacie z niego zbyt efektywnie warto rozważyć dołączenie do grona Zwift’owców. Koszt miesięcznej subskrypcji w wysokości 15 USD jest do przełknięcia, a możliwości dostępne w aplikacji przyprawiają o całkiem przyjemny zawrót głowy.
2. Podłogi w domu lśnią czystością
Kto miał okazję korzystać z Zwifta wie, że ciężko zejść z roweru po skończonej jeździe suchym. Wszystko z powodu różnorodnych tras oferowanych w aplikacji, często bogatych w setki metrów przewyższeń, poprowadzonych przez pustynie i wokół wulkanu w świecie Watopii, najbardziej popularnej krainy do jazd na Zwifcie. Właściciele trenażerów Smart, które łączą się z aplikacją za pomocą anteny ANT+ albo za pomocą Bluetooth mogą odczuć każdy morderczy podjazd czy stromy zjazd dzięki automatycznej regulacji oporu podczas jazdy. By nieco ulżyć sobie w „cierpieniu” można dokupić wiatrak (są nawet wersje specjalnie dedykowane do konkretnych modeli trenażerów), który zapewni nam odrobinę chłodzenia wzbogacając nasze odczucia w trakcie pedałowania o efekty 4D. Nie ma jednak opcji by podłoga w naszej “jaskini wytopu” obyła się po skończonym treningu bez mopowania, o czym subtelnie przypomina sam Zwift jeszcze przed rozpoczęciem ścigania. No a skoro już trzeba przelecieć się na mopie w jednym pomieszczeniu to czemu nie machnąć wszystkich powierzchni płaskich w całym domu. 🙂
3. Startuję w zawodach bez uiszczania wpisowego
Twórcy Zwifta zaprojektowali apkę tak by każdy kolarz mógł w niej znaleźć coś dla siebie. Poza wspomnianą już Watopią można przejechać się róznymi trasami między innymi po Londynie, Nowym Jorku, Richmond, Bolonii bądź wjechać na Alpe de Zwift, ponad 1000-metrowy podjazd wzorowany na legendarnym podjeździe Alpe d’Huez znanym z Tour de France. Oprócz zwykłych przejażdżek samemu bądź też w zorganizowanej grupie możemy zafundować sobie całkiem zacny program treningowy albo pościgać się z innymi Zwift’owcami w zawodach i to bez opłaty startowej. Mało tego, w przeciwieństwie do wyścigów w realu nie ma opcji się zgubić bowiem apka sama poprowadzi twojego awatara do mety, a za jazdę na kole nie grozi nam DSQ. 🙂 W pojedynczych zawodach można naprawdę przebierać, praktycznie codziennie miłośnicy rywalizacji mogą zaspokoić swój głód ścigania. W ciągu roku odbywają się także cykle składające się z kilku etapów np. Tour de Zwift czy Tour of Watopia.
4. Mogę ogrzać się w blasku kolarskich gwiazd
By zabawa była ciekawsza Zwift na bazie przelicznika średniej mocy zawodnika względem jego wagi, tzw. FTP dokonuje klasyfikacji kolarzy do poszczególnych grup. Chodzi o to by mogli się oni ścigać bądź odbywać przejażdżki z kolarzami reprezentującymi podobny poziom. Ma to o tyle swoje uzasadnienie, że Zwift jest apką zarówno dla totalnych amatorów jak i zawodowców. Co ciekawe, tych ostatnich zdecydowanie przybywa. Dlatego coraz częściej można spotkać na trasie gwiazdy ze świata kolarstwa zarówno szosowego jak i MTB. Przy odrobinie szczęścia można sobie strzelić “sweetfocię”, a jak się jest już wybitnym fanem-stalkerem to można i próbować powisieć na kole.
5. Mam więcej rowerów i kolarskich ubrań niż w domu
Zwift zadbał nie tylko o doznania kolarzy związane z samą jazdą, ale też o aspekty techniczne. Wraz z pokonywaniem kilometrów pokonujemy kolejne poziomy gry, za które nagradzani jesteśmy różnymi elementami wyposażenia kolarskiego. Może być to rama, koła, buty czy koszulka kolarska. Jakiś czas temu Zwift postanowił urozmaicić tę część zabawy. Doceniając trud zawodników włożony w jazdę wprowadził nieco specyficzną walutę w postaci kropelek potu, za które możemy kupić owe wyposażenie według własnego uznania. W ten sposób mamy możliwość skomponować sobie zarówno rower szosowy jak i MTB przebierając w osprzęcie rowerowych gigantów między innymi Specialized, Scott, Trek, Shimano czy Mavic, a z elementów odzieży całkiem zacny outfit. Moj garaż na Zwift jest zdecydowanie bogatszy niż ten w domu i nie zanosi się by ta sytuacja miała ulec zmianie tym bardziej, że stan kropelek rośnie nieco szybciej niż stan konta. 😉
Zwift kryje w sobie jeszcze wiele naprawdę fajnych opcji jak chociażby zbieranie tzw. achievements czy organizowanie kolarskich ustawek. Dodatkowe funkcje znajdziemy również w aplikacji wspierającej tzw. Zwift Companion oraz logując się na stronie Zwift Power. Możemy również dołączyć do różnych grup wsparcia w mediach społecznościowych np. do Polskiej Społeczności Zwift na FB by znaleźć kompanów do wspólnej jazdy, czy rozwiązania na problemy techniczne. Nie sposób jednak wymienić wszystkie powody, dla których warto rozpocząć przygodę z Zwiftem. Warto natomiast przekonać się samemu korzystając z tygodniowej opcji trialowej bez ponoszenia żadnych kosztów. W najgorszym wypadku opchniecie trenażer na OLX’ie i unikniecie zarażenia Zwiftozą.